Z tym, że Tarantino bawi się filmem, Michod zrobił film z infantylnym przesłaniem o "złej ludzkości", niemal satanistyczny. Scena końcowa to po prostu pseudointelektualna dziecinada. Ja spodziewałem się czegoś głębszego lub zaskakującego przynajmniej na koniec.
Niemniej film jest ciekawy, wciąga (ale to oszustwo) i widać jakieś starania - brawo za pomysł. Zwyciężą klimat i fantastyczna gra aktorów. Pattison powala, nie wiem jak mu się udało tak genialnie zagrać tak trudna rolę upośledzonego chłopaka (Teya), ale to prawdziwe mistrzostwo!