Te klimaty zdecydowanie mi odpowiadają. Super rola Granta i Rickmana - te ich zmysłowe głosy...
Najbardziej podobała mi sie gra Rickmana, i zgadzam się on ma bardzo zmysłowy głos,
Ech ... tu się nie zgodzę.
Może i sama gra aktorów (bo cenię Rickmana - nawet bardzo) była dobra, ale film nie zrobił na mnie pozytywnego wrażenia.
Aktorzy byli źle dobrani - nie mogę pojąć, dlaczego Thompson zagrała partnerkę Granta - wyglądali jak kobieta po 40 i mężczyzna w kwiecie wieku. Poza tym Rickman i Winslet - te połączenie wywołało u mnie śmiech i to nie ze szczęścia.
Ponadto fabuła, która ciągnęła się niemiłosiernie - to ich niezdecydowanie, miłości, nieszczęścia itp itd. I nie mówię tego, dlatego że nie lubię tych filmów i jestem nastawiona na anty i w ogóle na nie - bo to nie jest prawda. Jak chyba każda dziewczyna mam czasem ochotę obejrzeć jakiś romans czy komedię romantyczną.
Co więcej, film na podstawie powieści Jane Austen o tytule "Duma i uprzedzenie" bardzo mi się podobał i nawet u mnie zapunktował - mówię tu zarówno o wersji BBC jak i tej nowocześniejszej - z Keirą Knightley.
To wszystko, co chciałam rzec.
Też mam wrażenie, że Grant przy Thompson wyglądał na młokosa...
(z Rickmanem i Winslet już kłopotów nie miałem). Ale jakoś mi to nie przeszkadzało, bo gra aktorów była naprawdę znakomita.
Tylko ten fałszywy happy end: po wszystkich perturbacjach i katastrofach, bohaterowie pokonują wichry i burze, aby żyć długo i szczęśliwie. Tak, jak wcześniej znakomicie odmalowano fałszywą obyczajowość epoki i sztywne konwenanse, które więziły i dławiły w swych ciasnych ramach, tak zakończenie było dośc nieoczekiwanie czułostkowe. Ta historia powinna skończyć się prawdziwa tragedia, a tymczasem niebezpiecznie skręciła w stronę harlequina...
Mimo to, film świetnie sie ogląda i ma wiele atutów.
No właśnie! Grant przy Thompson! I starszy Rickman do takiej młodej Kate!
Ale pomijając, przyjemnie film mi się oglądało, fajny klimat. Książki narazie nie czytałam, więc porównania nie mam...
Zapominacie, że film został nakrcony na podstawie książki i film skończył sie tak jak skończyła sie książka bo gdyby skończył sie tragicznie to nie byłby na podstawie.
Różnica wieku między Austenowską Marianną a Brandonem była olbrzymia, Marianna miała, jeśli dobrze pamiętam, 17 lat a Brandon 35 tak więc w tej kwestii dobór aktorów nie był zły, co innego z Eleonorą i Edwardem, Lee "postarzał" ich o dobre pare lat, mimo to Emma Thompson stworzyła wspaniałą kreację i nie przeszkadza mi to, że Elinor była starsza niż w książce.
No OK, ale tak czy siak - czy to książka, czy też film - ten fałszywy happy end pobrzmiewa na tyle silnie, ze nie da się go zagłuszyć.
Poza tym - bywają filmy, które bazując na literaturze nie starają się o zachowanie absolutnej wierności wobec pierwowzoru (patrz: Mechaniczna Pomarańcza czy Lśnienie Kubricka)
Gdybyście przeczytali książkę, to wiedzielibyście, że Brandon był o wiele starszy niż Marianne, więc chyba nie trzeba tu długo dyskutować o wieku...
Co do Rickmana zgadzam się w 100%-ach, ale Granta jakoś za bardzo nie trawię. Jak dla mnie ten aktor nadaje się głównie do komedii romantycznych, z których najbardziej lubię jego role w "Bridget Jones" i "Notting Hill". Z resztą, w tym jakże udanym melodramacie jednego z najzdolniejszych współczesnych reżyserów, pierwsze skrzypce jak dla mnie grały Thompson i Winslet - fantastyczne w rolach sióstr.
Wspaniały, cudowny, kulminacja tylu wspanialych aktorow- Rickman, Hugh Laurie, Grant ( nie przepadam za filmami z nim ,ale tutaj mi wybitnie przypadl)
Fabuła moze nie najcudowniejsza , jak kazde romansidlo, ale gra aktorksa cudowna.
Ten film sprawił, że Alan Rickman znajduje się w gronie moich ulubionych aktorów. Nie wdrażam się zbytnio w fabułę. Film dla mnie jest dobry wtedy, gdy zwyczajnie mi się podoba. Tutaj tak było.