Zacząłem oglądać ten film, na początku myślałem, że żenujące dialogi i takaż gra aktorska to ma być jakaś konwencja humorystyczna czy coś w tym stylu. Po 20 minutach okazało się że nie, że ten film po prostu jest. Zmusiłem się do oglądnięcia całość przez sentyment do polskich filmów i moje rozczarowanie się tylko pogłębiało.
Aczkolwiek fajna kreacja Igora Poniatowskiego.
Dialogi faktycznie przegięli do granic możliwości. Sztuczne to takie, wydumane... Jaka licealistka używa słowa "kokota"? Niby ta młodzież te prawie 20 lat temu była trochę inna, ale mimo wszystko, przesadzili.
Obejrzałam do końca tylko dlatego, że byłam ciekawa jak rozwiąże się sprawa samobójstwa, ale oglądało się bardzo opornie. Największe zaskoczenie było jednak na napisach końcowych, kompletnie nie poznałam Anity Werner.
Zacytuje Ci tutaj użytkownika Picu z tematu pod tym filmem. Cytuje go,ponieważ uznaję,że objął meritum sprawy.
"Film idealnie oddaje ducha tych 4 lat, które trzeba było przechodzić po pedałówie. Każdy kto nie przespał czasów liceum, za każdym razem kiedy zobaczy ten film późnym wieczorkiem odbędzie sentymentalną jazde (chcianą czy niechcianą), i po to właśnie ten film został zrobiony. Mimo, że zasługuje na 7/10 to trafia do ulubionych. Bo aktorstwo pozerskie (jak i wszystko w liceum:), bo głupia walka z systemem, bo tępienie przez kogoś w rodzaju pani Gnat, (pozdrawiam dyre), bo wino, zabawa, śpiew, teatr, bo wyrywanie dup a i pierwsze miłości które muszą się potoczyć w dół równi pochyłej, i wogóle każde uczucie które w tym wieku urasta do rangi apokalipsy.
A ludzie narzekają, że dialogi wymuszone i aktorzey za starzy ehhh"