Na pewno autorzy opisów tego filmu mieli bardzo ciekawy pomysł. Szkoda natomiast że nie mają one nic wspólnego z filmem. Nie ma tu absolutnie żadnych nawiązań do "Nowego testamentu" i postaci Heroda oraz Chrystusa też nie przyuważyłem. Był co prawda tu jeden brodaty typek, ale on w moim mniemaniu symbolizował ojca bohaterki.
Bo sam film jest w zasadzie trudny w interpretacji i pełen dziwnych scen. Moim zdaniem symbolizuje pragnienia seksualne kobiet i zderzenie ich wyobrażeń z często inną rzeczywistością. Choćby scena gdy nasza bohaterka spotyka pięknego chłopca, chce go pocałować, a ten zaczyna ją dusić.
Film jest bardzo mroczny, klimatyczny, ale wbrew opisowi raczej nie jest brutalny. Polecam bo to całkiem niezłe dzieło jak na początek kariery Barkera.
Brutalny, ani krwawy, owszem, nie jest, choć nie mogę się zgodzić, aby nawiązania do Nowego Testamentu były wyssane z palca - sam Barker przyznawał się w wywiadach, że inspiracją do tego krótkiego filmiku była sztuka Wilde'a, która z kolei odwołuje się do Biblii. Bradley miał zaś na ekranie grać Heroda, co sam nazwał "awansem", bo grając w scenicznym przedstawieniu na podstawie wspomnianej pozycji odtwarzał postać Jana Chrzciciela.