„Sen Kasandry” to film, który można obejrzeć. Nie ma w nim wychyleń w stronę rewelacji bądź szmiry. Temat jest bardzo sztampowy: dwóch braci w związku z brakiem źródeł finansowych postanawia pomóc dobremu wujkowi i zabija delikwenta zagrażającego bezpiecznej przyszłości całej trójki. Oczywiście byłoby zbyt kolorowo, gdyby wszystko się powiodło. Zaczynają się rozważania, czy cel uświęca środki (Ian), a może jest granica, której człowiek nie powinien przekraczać, w przeciwnym razie może ściągnąć na siebie gniew boży (Terry). Drugi z braci wydaje się żywcem wyjęty ze „Zbrodni i kary” Dostojewskiego. Jak się możecie domyślić, rozdźwięk między skrajnie różnymi stanowiskami doprowadzi do zgubnych konsekwencji.
Allen stworzył nieco przyziemną i moralizującą opowieść o żądzy pieniądza, morderstwie i jego następstwach. Obraz broni się za to dobrym aktorstwem Colina Farrella i Ewana McGregora. Rzecz dla koneserów filmów Woody’ego.