niestety, po sukcesie "Wszystko gra" Allen chyba zbyt bardzo chciał małym wysiłkiem nakręcić
znowu coś dobrego - i tak "Sen Kasandry" DO ZŁUDZENIA przypomina Match Piont, schemat
scenariusza jest wręcz identyczny - od momentu wypłynięcia braci na łódź już, niestety,
wiadomo, jak intryga się skończy. Nawet postacie niewiele się różnią - w obu filmach pojawia
się młody, przystojny, ambitny i pazerny mężczyzna, który dąży do osiągnięcia pieniędzy
dosłownie po trupach, postać młodej, naiwnej, pięknej początkującej aktoreczki, która na
takiego młodzieńca z sukcesami leci i która zawróci mu w głowie. To tylko główne postacie,
inne podobieństwa można wymieniać długo
Mimo wszystko film jest dobry, głównie dzięki świetne dobranej obsadzie (zarówno Evan
McGregor jak i Collin Farrel świetnie dopasowali się do odgrywanych postaci).
Za całkowity brak oryginalności i autoplagiat tylko 5/10
Jaki autoplagiat. Allen często nawiązuje do "Zbrodni i kary" i "Match Point" wcale nie był pierwszym filmem z takim wątkiem. Wcześniej były znakomite "Zbrodnie i wykroczenia".
Sen Kasandry jest znacznie lepszy od przestylizowanego, i udziwnionego Match Point.
Jest porównywalny ze Zbrodniami i wykroczeniami, ale może nawet lepszy.
Naprawdę bardzo dobry film.
schemat identyzny, wiadomo jak się skończy? Bez przesady, faktycznie mnie również skojarzyło się z Match Point, rzekłbym, że to nieco słabsza jego wersja, ale i tak było dobrze. Jednak gdyby schemat był identyczny to Terry powinien zotać finalnie otruty przez Iana, a jemu z kolei uszłoby to na sucho (tak jak na sucho uszło morderstwo bohaterowi granemu przez Meyersa w "Match Point". I przyznam, że ze względu na skojarzenia, takiego zakończenia oczekiwałem, ale było inaczej, czym Allen pozytywnie mnie zaskoczył.
Podobieństwa, owszem, są. Ale oceniając całą twórczość Allena pod względem oryginalności, trzeba mu dać słabe 5/10. Autoplagiaty to zdecydowana większość jego dorobku ;)
A jeszcze dodam, że taki Allen na poważnie, ale nie smęcący w bergmanowskim stylu, bardzo mi się podoba.
Mam nadzieję, że jeszcze nakręci taki porządny kryminał - moralitet, zamiast kolejnych gniotów w stylu "Romans w Kielcach"
Też zauważyłam bardzo duże podobieństwo, ale mile zaskoczyło mnie zakończenie. Myślałam, że Ian zabije swojego brata i wszystko ujdzie mu płazem jak w "Match point". Mimo, że nie przepadam za Colinem Farrellem, tutaj dał się poznać z innej strony. No i rewelacyjny Ewan McGregor. Film zyskuje właśnie dzieki obsadzie.