No wlasnie w tym filmie tylko pierwsze 10 minut zapowiada się niezle. Zawiazanie akcji jest tu dość nietypowo przedstawione. Widz ma nadziję, że cały film bedzie z jednej strony niezlym kryminałem, a zdrugiej akcja będzie niesamowicie dynamiczna i zmienna. A tu nagle uświadamiamy sobie, że film ten jest kolejnym z serii zero myślenia-max mordobicia. Szkoda bo co jak co ale po S.Jacksonie spodziewałem się dużo więcej. A tak na marginesie to czemu od Fight Clubu żaden film nie wbił mnie w fotel, a po Gladiatorze nie było praktycznie (wyjątkiem jest American Psycho) filmu, którego bym nie uważał za stratę pieniędzy i czasu? Z tego co pamiętam rok temu było dokładnie odwrotnie. Czyżby kino zmierzało ku totalnej tandecie?