Tandetne gówno. Na początku wkurza muzyka, później gra aktorska i durne teksty, a na końcu idiotyczne zakończenie + świadomość zmarnowanego czasu. Mały plusik za Bale'a, który pozytywnie wyróżnia się na tle całości, prezentując 'jakiśtam' poziom gry aktorskiej. 3/10
A to co innego. Akurat jeśli chodzi o kino typu pastisz, w większości przypadków, z niezrozumiałych mi powodów, mam skrajnie odmienne zdanie od większości.
No ale Shaft pastiszem nie jest. Jest za to beznadziejnym gniotem klasy G (czyt. tandetne gówno) :)
Nie wiem co w tym filmie robią Bale i Collette.
Wszystko prawie do dupy w tym filmie.
Tandetna muzyka? Człowieku muzyka jest tu najlepsza- klasyka Isaaca Hayesa "Shaft" szanowana na całym świecie.
Straszne ignoractwo, co za kraj...
Co za kraj? Zakompleksiony. I ty jesteś tego żywym dowodem. Co mnie to obchodzi, że inni sobie coś cenią (?) Ja nie muszę. Poza tym słowa 'tandetny' użyłem w odniesieniu do filmu jako całości. Muzyka po prostu nie przypadła mi do gustu (delikatnie mówiąc).
Gdybyś napisał "Na początku wkurzyła mnie muzyka" zamiast "Na początku wkurza muzyka", to może jeszcze znaczyłoby to "Muzyka po prostu nie przypadła mi do gustu (delikatnie mówiąc)", ale napisałeś inicjującego wątek posta w sposób zbyt arbitralny, hehe :P
Muzyka z Shafta jest dla mnie - jak i dla większości ludzi obdarzonych co najmniej namiastką słuchu - zajebista, ponadczasowa, tworzaca fantastyczny klimat... :)
Pierwsze zdanie dotyczy całego filmu. To raczej widać. Zakończone jest kropką. To też widać. Drugie zdanie opisuje poszczególne aspekty filmu, każdy z osobna i to również jest chyba jasne, prawda? Nigdzie nie napisałem, że muzyka jest tandetna, także bądźcie tak dobrzy i nie wmawiajcie mi czegoś, czego nie napisałem.
Zazwyczaj swój komentarz na temat filmu popełniam zaraz po jego obejrzeniu. Ot, żeby nie zapomnieć i nie odkładać tego w nieskończoność. Ma to oczywiście swoje zalety, jak i wady. Jedną z tych drugich jest fakt, że jeśli na filmie srodze się zawiodłem i żałuję, że w ogóle po niego sięgnąłem, to jest wysoce prawdopodobne, że swoje żale przeleję na wirtualny papier. Oczywiście w sposób zbyt emocjonalny. I tak też było w przypadku "Shaft".
Poza tym do tego stopnia zaintrygowaliście mnie, broniąc ścieżki dźwiękowej filmu, że aż do niego wróciłem. Cóż, kawałek rzeczywiście ma swój klimat i ma prawo być kultowy, ale zwyczajnie mi się nie podoba. Mało tego ma niesamowicie irytujący motyw, powtarzany w kółko, który mnie dodatkowo zraził do całości. Także tutaj zdania nie zmienię.
A osobiste wycieczki bądź tak dobry i zachowaj dla siebie, ok?
Muzyka jest tu kontynuacją/ nawiązaniem do soundtracku z poprzednich,kultowych trzech części.
Isaac Hayes jeden z najbardziej wybitnych muzyków go skomponował. Nie musi się podobać ale wstyd nie znać klasyki- odsyłam do albumu "Shaft" z 71 roku.
Nie przepadam za tym typem muzyki, także dziękuję, nie skorzystam. Wstyd nie znać klasyków i owszem, ale gatunków, które sobie cenimy. Nie powiesz mi chyba, że fan Metallici czy Chopina powinien się wstydzić, że nie zna utworów czołowych przedstawicieli rapu czy techno...
Ja nie zauważyłem. I sam go podziwiam, że wysiedział na tym filmie do końca. Prawdziwy John Shaft to był ktoś, a ta podróba jest naprawdę irytująca. Z całym szacunkiem dla Samuela L. Jacksona, on nie wygląda jak prawdziwy John Shaft.
Irytująca podróba powiadasz? W takim razie trzeba będzie zobaczyć oryginał z '71. Dzięki!
Słabiutko. Zaczyna się dobrze.Nieźle się rozkręca ale mniej więcej od momentu gdy odchodzi z policji zaczyna się równia pochyła w dół.Kończy się to tak że ostatnie sceny zamiast wzbudzać emocje sprawiały że chciało mi się spać. Obejrzałem raz nie mam zamiaru już nigdy obejrzeć. 3/10.
Masz racje, stary fabuła kiepska, akcja bez polotu i jakaś powolna, jedynie nie zgadzam się w kwestii muzyki, ale to już sprawa gustu muzycznego, nie filmowego.
Filmu nie widziałem, ale nie wiem jak mogłeś napisać tak o muzyce. Chociaż tutaj oryginalna muzyka była przerobiona przez co trochę zepsuta i zwieśniaczona(wiem, bo mam płytę z muzyką).
Na przyszłość radzę używać magicznego "mnie"/"moim zdaniem" - wypowiedzi staną się mniej kontrowersyjne, bo można nie lubić funku, ale nazywać klasyczne dla tego gatunku nuty denerwującymi in generis, to zniewaga. Gra aktorska była dobra, teksty też oceniając z wewnątrz pewnej konwencji filmowej, której nikt nie każe Ci lubić.