Podpisuje się pod Waszymi wypowiedziami obiema rękami i nogami,bo film jest kapitalny. A jak ktoś nie potrafi zrozumieć komiksowości tego dzieła to jego problem, żeby tylko tu bredni nie wypisywał:)
ja mogę stanąć na nogach i krzyknąć, że film jest świetny!
oglądałam go chyba jak miałam z 11 lat i tak mi się spodobał, że praktycznie kilka scen wbiło mi się mocno a pamięć i pewna kwestia kapitana ;P
ja na głowie mogę stanąć, zrobić przewrót bokiem czy inny skok tygrysi, a i tak nie zmieni to faktu, że film jest słaby, że zęby bolą od jego oglądania. Gdyby nie to, że byłem na filmie ze znajomymi i nie mogliśmy się powstrzymać od komentarzy do poszczególnych scen (a po śmiechu ludzi w kinie wnioskuję, że mieli podobne odczucia), uznałbym te 107 minut za całkowicie stracone.
No w porządku - to Wasze zdanie. Ale w moim odczuciu twórcy tak bardzo skupili się na stronie wizualnej filmu, że zapomnieli o całej reszcie. Wszyscy entuzjaści podnoszą argumenty, że jest genialnie wystylizowany na komiks/stary film. No i fajnie, ale co z tego? Poza efektami film nie ma do zaoferowania nic ciekawego - drewniane aktorstwo, miałka fabuła... No chyba, że ktoś lubi się ślinić do A. Jolie w lateksie. Oglądając tego potworka przypominał mi się Flash Gordon, tyle że ten przynajmniej nigdy nie ukrywał tego, że z założenia ma być kiczowaty. Poza tym we Flashu są punkty, których tu brakuje - wspomniane już aktorstwo(niedościgniony Max von Sydow...), wspaniała muzyka czy podejście reżysera o którym również pisałem - że nie tworzy Opus Magnum, tylko porządny, groteskowy i kiczowaty film. I to mu wyszło w przeciwieństwie do niewypału Kerry'ego Conrana.
Ach - i jeszcze ten argument o nierozumieniu komiksowości tego filmu... No tak, bo jak ktoś krytykuje, to na pewno nie zrozumiał... Śmieszne:D