Podobał mi się klimat filmu, nawiazujący do klasyki SF Złotego Wieku, bawiły mnie dziesiątki aluzji do tradycji gatunku (Gwyneth Paltrow wyliczająca ulice i cytująca przy tym dosłownie radiową "Wojnę światów" Orsona Wellesa), Jude Law "zrobiony" na bohatera komiksów i Gwyneth P. udająca Katherine Hepburn, te wszystkie staroświeckie wynalazki rodem z fantastyki z lat 30. ... Dla mnie prywatnie jest to, obok "Dużej ryby" Burtona, chyba jeden z ulubionych filmów tego roku, a stylizacja "retro" wyszła wg mnie tysiąc razy lepiej niż w koszmarnie przeciętnej "Lidze niezwykłych gentlemanów".