Stuarta Gordona luźna adaptacja prozy Poe'go. film wyprodukowany przez wytwórnię Full Moon i jak na nią - zadziwiająco sprawnie jest to zrealizowana produkcja. to jednak chyba przede wszystkim zasługa reżysera. reżysera i aktorów, a ściślej - jednego aktora. Lance Henriksen jest świetny jako inkwizytor Torquemada, w pełni korzystając z pokładów swej charyzmy tworzy wyrazisty, zniuansowany wewnętrznie czarny charakter. Oprócz tego jest jeszcze mała rola Jeffreya Combsa i epizod Olivera Reeda w roli papieskiego wysłannika (nawiązanie do "Diabłów" zdecydowanie czytelne). reszta obsady - cóż, na ten temat raczej lepiej milczeć. zwłaszcza para kochanków z pierwszego planu potrafi wywołać miejscami zażenowanie poziomem swej gry. fabuła - całkiem, całkiem, choć liczyłem na coś ciekawszego. najbardziej chyba irytują akcenty komediowe, które zupełnie nie pasują do całego obrazu- durne i bynajmniej wcale nie zabawne. na szczęście nie są one aż tak częste. tak czy inaczej, pan od "Re-Animatora" posiada moze w swej filmografii lepsze rzeczy, ale też "Pit and Pendulum" żadnego wstydu mu nie przynosi.