Podobał mi się klimat tego filmu i sam pomysł - wielka miłość, Afryka, słońce, ukochany umiera, a ona jest w ciąży. Ale od kiedy Stacey rodzi dziecko, film zaczyna się robić śmieszny. Mały wymiotuje niczym z filmu Egzorcysta, widać nieudolne efekty specjalne gdy wstaje, gdy mówi itd... Film średniwaka. Można obejrzeć, ale niekoniecznie.