Film jest świetnie zagrany. Reżyserowi udało się też zbudować specyficzny klimat. Można powiedzieć, że spod całej komercji przebijał jakiś maciupeńki artyzm. Choć montaż pozostawiał trochę do życzenia, to jednak podczas seansu odczuwało się satysfakcję. Były ujęcia wysmakowane.
Radziecki akcent? Cóż, mnie brakowało bardziej radzieckich zwrotów, z nieśmiertelnym słowem "towarzysz" na czele. Brakowało też tępych radziecko-mongoloidalnych mord. Jedyne takie znalazły się w pociągu (trzech rzezimieszków).
Związek Radziecki nie został tu narysowany ani realia historyczne nie zostały odtworzone. Raczej była to swoista karykatura. Ale sugestywna, na poły artystyczna...

Scenariusz słabowity i chorowity. Zwykle za słaby scenariusz daję niską notę, ale tym razem "forma" wzięła nad treścią górę. Tego filmu po prostu nie zapomnę. Może zasługuje za całokształt na nie więcej niż 6, ale ja podnoszę ocenę o oczko, mimo wszystko...