Tak naprawdę jedynym motorem napędowym do obejrzenia tego filmu jest piękna Jennifer Connelly, ponieważ film nie ma nic do zaoferowania. Główny bohater jest infantylny i cholernie denerwujący, gagi nie śmiesznie, fabuła nieistniejąca, a zakończenie durne i bez morału. Ot, bohater który jest zdziecinniałym notorycznym kłamcą, nagle spotyka gorącą, bogatą laskę i wyjeżdża z nią na hawaje wieść spokojne życie na nicnierobieniu. Brak jakiegokolwiek rozwoju postaci. Można obejrzeć przy ósmym piwie, najlepiej w momencie, gdy już tracisz kontakt z rzeczywistością.