na swój bardzo osobliwy sposób jest to pozycja warta uwagi, żeby się przekonać, jak zły film można nakręcić. Film to i tak w tym przypadku określenie na wyrost; są to zmontowane w półtoragodzinną całość jakby powycinane sceny przedstawiające jak główna bohaterka na przemian ćpa, seksi się, pije alkohol, idzie ulicą, rozmawia z matką lub siostrą, bierze udział w sesjach zdjęciowych (także tych rozbieranych, co za zaskoczenie :) Wszystko na oklepany schemat - młoda dziewczyna zagubiona w swoim życiu. Trudny temat podany w bardzo nietypowej formie.
To pierwszy film pani Rosłaniec który obejrzałem i choć oceniam go bardzo negatywnie, jak zresztą prawie wszyscy, to jednak poczułem jakąś sympatię do tej twórczyni. Nie stara się nakręcić filmu kasowego, "dla mas", z aktorami z czołówki (co tu robi Danuta Stenka - nie wiem), stworzyła film odważny, bezkompromisowy, czysto autorski, taki "od serca" i bez zbędnego nadęcia stara się zaprosić widza do swojego filmowego świata i zainteresować go swoją wizją artystyczną. A że ta wizja i filmowy świat są jakie są, ponad 95% widzów oceni film w skali do 3/10.
Ja doceniam indywidualizm, emocje włożone w twórczość i odwagę w przekazaniu widzom swojej bezkompromisowej wizji artystycznej. To chyba tyczy się pani Rosłaniec, dlatego też film - nie, ale same chęci, zamysł dzieła - tak. Od strony warsztatowej film jest skrajnie zły i myślę że obiektywnie zasługuje tylko na najniższą ocenę; za wspomniane przeze mnie pozytywy przyznaję jednak gwiazdkę wyżej.