Kompozycja tego dzieła to zaiste jakieś kpiny. Miałam wrażenie, że reżyser zmienił koncepcję przy kręceniu filmu lub montowaniu scen i nagle urwał wątek główny, by w jakiejś doklejonej w finale scenie w prostacki sposób rozwiązać akcję. Dodam, ze ta nieszczęsna scena jako jedyna burzy chronologię zdarzeń,czyni fabułę niespójną i jest psychologicznie zupełnie nieprawdziwa. Nawiązanie do "Granicy" Nałkowskiej i próba ukazania społeczeństwa polskiego w przełomowym okresie naszej historii była w swej istocie pomysłem bardzo zacnym, jednak zabrakło tu dobrego scenariusza i w efekcie mamy serię luźno powiązanych ze sobą scen, intrygę, która nagle się urywa jak nożem uciął i dzieło pozbawione jakiegokolwiek dramatyzmu... Zdjęcia i muzyka nie zachwyciły mnie wcale. Jedynie gra aktorska jest świetna, ale nie ratuje ona tego filmidła. Miało byś poetyckie i liryczne, jest toporne i pozbawione finezji.... Po raz kolejny chciano dobrze, a wyszło jak zwykle...
Od autorek i znawców chyba - Sydonia to imię żeńskie, szanowna koleżanko, należąca zapewne do grona ekspertów w dziedzinie filmoznawstwa... :-D Przedstawiłam swoje poglądy i odczucia, czym uraziłam Twą osobę i dlaczego wzywasz Boskiej pomocy? Czy moje słowa aż tak Cię zabolały? Zaprawdę, świat byłby lepszym miejscem, gdyby wszystkie Fruzie reagowały w mniej dramatyczny sposób na inny niż własny punkt widzenia i zechciały dyskutować, a nie podnosić lament pokrzywdzonej pensjonarki...