Stugio Ghibli znów nie zawodzi. Pod tym filmem spokojnie może się podpisać Mizayaki. W jego filmach też często powraca motyw "ekologiczny" - żeby wspomnieć tylko "Księżniczkę Mononoke", w którym to filmie ta tematyka była obecna szczególnie wyraźnie. Wątek ekologiczny w tym filmie ukazuje między innymi nadzieję na to, że jest możliwość i szansa na pokojowe i harmonijne współżycie człowieka z naturą. Ludzie muszą jednak odkryć i przypomnieć sobie swoje korzenie.
Ale "Pon Poko" nie porusza tylko tego tematu (choć jest on dominujący). Jest to także film o tym, że choć życie wymusza na nas czasem sytuacje, w których trudno jest pozostać sobą, to prawdziwie szczęśliwym można być jedynie nie wyrzekając się swojej natury i tożsamości. Film ten znakomicie ukazuje też różne postawy w obliczu zbliżającej się katastrofy: walkę, szarżę, przemoc, adaptację za cenę bolesnych kompromisów, wreszcie eskapizm (także w obrzędy religijne) i zwykłą ucieczkę.
Japończycy po raz kolejny zadziwiają swoją nieposkromioną wyobraźnią, nietypowymi rozwiązaniami fabularnymi i niepoprawnymi konceptami [ kapitalne jądra tanuki ;-) ]. Całość zaś wyrasta na gruncie oryginalnej kultury japońskiej, ich historii, podań i legend. Na tym wygrywają - to istotny składnik ich sukcesu. Podziwiam tę ich zdolność stworzenia czegoś na wskroś oryginalnego, a jednocześnie niezwykle atrakcyjnego i uniwersalnego bez wyrzekania się swojej tożsamości na rzecz hollywoodzkich schematów. Japończycy potrafią pozostać sobą. Tak, jak i tanuki. ;-)