Jak dla mnie bardzo średni film. Trochę się zawiodłem. Szczerze powiedziawszy wynudził mnie, a postacie nie zaciekawiły, okazały się płaskie do bólu, jednowymiarowe.
Mimo wszystko był moment, gdzie powiedziałem "wow" i pewno większość pomyśli o końcowej scenie przy kominku - uprzedzam, nie. Ta scena nie zawojowała mojego serca. Przynajmniej nie tak jak końcowa rozmowa ojca i syna. Dla mnie było to mistrzostwo. W dodatku idealny dobór aktora. Mądrość życiowa wychodziła nie tylko z ust, z tego co mówi, ale ze spojrzenia.
Postać ojca okazała się dla mnie najciekawszą, bo nie byłą płaska. Miała historie, coś co spowodowało, że założył rodzinę, że musiał zrezygnować, że nie dane mu było spróbować czegoś (może nie miał jak, z kim, czasy były inne).
Pozostałe postaci były dla mnie bez wyrazu. Chłopak - typowy nastolatek. Inteligentny ale z problemami sercowymi jakie każdy z nas miał w jego wieku lub nawet nieco później. Ot przeżył swoją pierwszą miłostkę.
Oliver to typowy koleś, który jest łasy na przelecenie tego co się rusza - stąd chociażby początkowe zaloty do chłopaka lub do dziewczyny przy tańcu. Chciał skorzystać z wakacji na wszelki sposób - ma ku temu okazję, bo narzeczona została na miejscu.
I w sumie to tyle.
Faktycznie postać ojca zagrana chyba najlepiej ze wszystkich, a scena rozmowy to przecież też końcówka filmu zaraz przed kominkiem ;)
Szkoda że w Olivierze nie dostrzegłeś nic więcej; a było tylko niezwykle subtelne. Mogło być to tylko lepiej zagrane i tu już mam uwagi do samego aktora. Może gdyby nie jego aparycja tą grę widać byłoby bardziej? To już gdybanie.