Mikrofony w kadrze, światło jak w kinie offowym.
Ale ogląda się całkiem dobrze, wciąga się łatwo, bo reżyseria całkiem nawet
i aktorstwo też. Aż tu nagle szczęka opada i zaskoczenie jest spore.
Fabularnie nigdy bym się tej pewnej rzeczy nie spodziewał. Zaskoczył mnie
ten tytuł, dzięki czemu nie pozwoli o sobie tak szybko zapomnieć. To już
coś!
Co z tego, że na tym pewnym pomyśle oparta cała dalsza część, że kolejne
sto minut powinno się wyciąć... ważne pierwsze dwadzieścia. Po nich ten
film mógł się skończyć albo powinno się go wyłączyć.