Na ten film nie warto iść do kina. Na pewno nie jest zły, ale nie opłaca się tyle na niego wydawać (zakładając, że za bilet zapłacimy ok. 22zł). To jest film do obejrzenia w domu, nie w sali kinowej.
Ktoś już poruszył kwestię Eddiego i Oscara, i w sumie zgadzam się, że na niego nie zasługuje. Zagrał ok, niby niczego nie brakowało, a jednak nie porywał. Ale niestety jest trochę tak, że role tego typu (ukazujące mocno widoczne ułomności ciała lub ducha, a więc nieco przerysowane) częściej są nagradzane.
W sumie to chciałabym film o Hawkingu, w którym większy nacisk kładziony byłby na jego pracę, niż życie osobiste, ale nie wiem, czy coś by z tego wyszło.
"ukazujące mocno widoczne ułomności ciała lub ducha" nie wiedzialem ze mozna mieć ulomnego ducha. Kappa
Bzdura.Eddie Redmayne stworzył świetną kreację.Co do mocno ukazanych ułomności...tak się złożyło ,że je ma:)Jeszcze jedno.Ten film warto obejrzeć w kinie .Zarzuty ,że mało tam nauki a więcej jego życia uczuciowego...ja pierd...Jest sporo filmów dokumentalnych,które warto obejrzeć.W tym filmie poznajemy człowieka i bardzo dobrze.
Och nie! Ktoś ma inną opinię, niż ja! Użyję wulgaryzmu i pokażę, że moja opinia jest lepsza!!111!!
Drago masz rację. Nie warto iść do kina. Obejrzałam i wolę film "Hawking" z 2004 r., w którym jest zdecydowanie więcej fizyki i Hawkinga, ten nowy to tak naprawdę 2h historii związku Jane i Stephena. Aż dziwne dla mnie, że jak na tak długi film niby biograficzny, tak mało jest w nim o odkryciach Hawkinga i w ogóle o jego pracy naukowej.
Trzeba wziąć pod uwagę fakt, iż jest on na podstawie książki byłej żony Hawkinga. Hawking 2004 nie był arcydziełem, ale przynajmniej nie patrzyłam przy nim na zegarek, odliczając minuty iz astanawiając się, co oni tam jeszcze chcą pokazać, lepiej niech kończą ;)
No właśnie i ta informacja jest istotna, bo rzutuje potem na cały film. Ja przed obejrzeniem filmu nie wiedziałam, że jest on na podstawie książki Jane.
Może powiem tak: obliczyłam sobie, do której powinien trwać film. W pewnym momencie sprawdziłam na telefonie godzinę i ze zdziwieniem zauważyłam, że zostało jeszcze +/- 40minut, a dla mnie mógłby się on już skończyć.
Zajrzałam na Twój profil i chyba jednak skłaniam się ku poczekaniu na DVD :)
Dokonałam szybkiej analizy ocen filmów, no i uznałam, że chyba jednak dla Ciebie to też będzie film do domu, bo raczej nie pasuje do pozostałych. Ale mogę się oczywiście mylić.
Mam w ulubionych znakomity film akcji z USA, fińskie kino kontempacyjne, niszowy film amerykański, klasyki amerykańskiego kina i nawet francuskich "Nietykalnych". Przyjmuję twoje wyjaśnienie, ale jestem pewien, że w moim przypadku nie da się stwierdzić czy mi się spodoba czy nie bez uprzedniego go obejrzenia.
Właśnie tak. Lubisz filmy, które są dobre w swojej kategorii, a ten jest przeciętny. Więc obejrzeć - tak, ale niekoniecznie w kinie. Myślę, że te 14zł można wydać na jakiś lepszy film.
ja poszłam dzisiaj na bueno czwartek, wydałam 10 zł i uważam, że chociażby za końcówkę warto było wydać te pieniądze, aby usłyszeć tę muzykę w kinie, a nie przez słuchawki z laptopa
Dla wielu to jednak mało opłacalny biznes, jeszcze trzeba jeść kinder bueno ;)
A muzykę można osobno kupić i odpalić na dobrych słuchawkach, efekt będzie znacznie lepszy. Dla mnie to była raczej strata pieniędzy, mogłam pójść na coś lepszego.
Dziś w radiu mówili,że sam Hawkinga oglądając film,poczuł się jakby oglądał siebie samego.Wydaje mi się,że to najlepszy z możliwych komplementów jaki mógł usłyszeć aktor odgrywający główną rolę. Myślę,że klimatu filmu nie da się poczuć na gównianej jakości jaką zaproponują wam wszystkie serwery online,więc tak warto iść na ten film do kina.
Ach, ale jest różnica, między dobrym przedstawieniem postaci, a dobrym filmem. Hawking może być dobrze zagrany, ale nie znaczy to, że film jest równie dobry.
Nie mam pojęcia, jaką jakość oferują serwery online, ale nie jest to film, który potrzebuje super jakości obrazu, bo i nie na tym się opiera.
"Hawking może być dobrze zagrany, ale nie znaczy to, że film jest równie dobry." - popieram, ale wciąż "Teoria..." jest o niebo lepsza od "Imitation Game", która - moim skromnym zdaniem - jest najsłabszym filmem spośród nominowanych.
Nie widziałam reszty nominowanych (ale koniecznie muszę zobaczyć "Birdmana"), jednak "Imitation Game" bardziej mi się podobało. Głównie dlatego, że wzbudziło we mnie różne emocje, czego Teorii się nie udało, a raczej łatwo wzruszam się na filmach (albo tak mi się tylko wydaje). Ale jakbym to ja decydowała o Oscarach ;) to nie dałabym ani Teorii, ani Grze.
A widzisz jak jesteśmy różne :) bo mi łza poleciała na "Teorii..." ale za to z "Imitation..." mam wielki problem, bo nie wywołał u mnie żadnych emocji: Benedicta stać na więcej, Keira jak zwykle zwykła plus chaos w całej historii, jakoś tak niby miało być historyczno-biograficznie ale ogólnie jest bałagan.
Nie no, może troszkę zapłakałam, nie powiem, że nie, ale to trochę naturalna u mnie reakcja, gdy pomyślę o tym, że takie rzeczy się zdarzają.
No właśnie ja często mam problem z historyczno-biograficznymi, bo zazwyczaj jest za mało jednego i drugiego, ale tutaj było nawet ok.
Ben powinien przystopować z rolami dziwnych geniuszy, bo zapala się lampka: "oho, Sherlock"
taaa... ale jak Leoś zagrał autystyka w Gilbercie to do dzisiaj gawiedź piszczy, że ukradziono mu Oscara... Eddie zagrał rewelacyjnie, patrząc na niego, widziało się Hawkinga... Żaden z nominowanych w tym roku nie wykonał takiej pracy jak on... i nie wyjeżdżajcie tu z tekstami, że pierwszy lepszy aktor by tak samo zagrał ;/
I piszę to z całkowitą świadomością, bo obejrzałam prawie wszystkie nominowane w tym roku filmy w najważniejszych kategoriach (z wyjątkiem Snajpera)
I należy odróżnić pewne kwestie... Film może nie porywa, ale aktorstwo to aktorstwo i tu się rola Redmayne'a w Teorii bardzo wyróżnia na tle pozostałych nominowanych... Kurna, z całym szacunkiem, ale skoro Moore ma dostać Oscara za zagranie profesor z Alzheimerem to Eddie Redmayne tym bardziej zasłużył na nagrodę
Rola Leo przebija to, co pokazał Eddie. Pokazywali dwa różne upośledzenia i Leo "swoje" pokazał w sposób zupełnie nieprzesadzony, wyważony. Upośledzenia psychiczne są trudniejsze do pokazania tak, by nie wydawały się komiczne. Trzeba również wziąć pod uwagę jego wiek wtedy.
U Eddiego dużą rolę odgrywała również charakteryzacja i dla mnie to niesprawiedliwe, gdy charakteryzacja ma duży wpływ na to, czy ktoś dostanie Oscara za grę. Pierwszy lepszy aktor może i nie, ale każdy z trochę większym talentem już tak.
Mówię, wszystkich filmów nie widziałam, jednak rola Bena bardziej mnie przekonała. Ale wiadomo, każdy ma swoje preferencje.
Benedict zagrał świetnie, ale nie wydaje mi się, żeby Akademia go doceniła w tym roku, a wielka szkoda, bo w jego przypadku najlepiej widać nieprzesadzone i wyważone aktorstwo - Turing też do normalnych nie należał (i nie mam tu na myśli preferencji seksualnych)
po prostu nie rozumiem, dlaczego miałby wygrać Keaton, który aż tak mnie nie zachwycił w Birdmanie... już o wiele lepiej zagrał Norton (ale ten akurat zawsze dobrze gra), tyle że Norton oczywiście Oscara niestety nie dostanie, bo w tym roku pewniakiem jest Simmons (i dobrze, bo zasłużył w zupełności)
Ano nie należał i akurat jego preferencje był w nim najnormalniejsze ;) Wydaje mi się, że Ben będzie jak Leo - ludzie kochają, Akademia niekoniecznie.