Jestem świeżo po seansie tego filmu i zgadzam się w 100% z przedmówcami, którzy zaznaczyli, że zakończenie tego filmu to geniusz, który w dużej mierze go ratuje.
Na mnie również ogromne wrażenie zrobiła scena krykieta, gdy Stephen grał, a Jane obserwowała go ze łzami w oczach, sam do końca nie wiem dlaczego ta scena wzbudziła we mnie ogromne emocje. Może to też kwestia muzyki, która się w tej scenie pojawiła. Sam film może arcydziełem nie jest, ale na pewno jeszcze kiedyś do niego wrócę. Film o niesamowitym człowieku, który mimo strasznej choroby osiągnął coś niesamowitego. Gra aktorska Eddiego jak i Felicity również na bardzo wysokim poziomie. Aż miło popatrzeć, że jest kilku młodych aktorów, którzy godnie zastąpią starych wyjadaczy. Sam film gorąco polecam bo historia naprawdę robi wrażenie.