Philip Marlowe szuka skradzionej, bezcennej monety.
Ekranizacja "Wysokiego okna" Chandlera, druga z kolei, zdecydowanie lepsza jednak od starszego o pięć lat "Time to Kill". Tutaj Marlowe, to już Marlowe (a nie Michael Shayne, jak uprzednio), choć przyznać muszę, że wcielający się w postać detektywa George Montgomery kompletnie mi nie pasuje do tej roli: zbyt wymuskany, bardziej bawidamek i lowelas, aniżeli zmęczony życiem samotny rycerz z cyklu powieściowego. Fabuła trzyma się całkiem wiernie książki, przynajmniej w pierwszej połowie, największy mankament stanowi słabe zakończenie, które różni się nieco od tego z pierwowzoru. Mimo wszystko jednak, przyznać muszę, że obraz Johna Brahma zaskoczył mnie raczej pozytywnie. Po nieprzyjemnych doświadczeniach z takimi adaptacjami chandlerowskiej prozy, jak "Lady in the Lake" czy wspomniane "Time to Kill", spodziewałem się kolejnej profanacji dorobku mojego ulubionego autora czarnych kryminałów. Tymczasem jest wcale nieźle: aktorstwo, może poza paroma wyjątkami, nie budzi większych zastrzeżeń, akcja poprowadzona została w wartki sposób, jest też klimat, który powinien przypaść do gustu miłośnikom stylistyki noir. Do takiego "The Big Sleep" czy nawet "Murder, My Sweet" wprawdzie daleko, ale frajda i tak jest.