W sumie w tym wszystkim jest to, że do końca nie wiadomo, jak to dokładnie jest. Co jest swoistym wymysłem bohaterki, a co realnymi wydarzeniami.

Mi się trochę nie podobało to, że tyle przeciągnęli od momentu, w którym na 100% było wiadomo, jak sie to skończy, czyli od momentu kiedy Helen weszla do pokoju dziecka. Bardzo mnie natomiast zawiodło to, że tak próbowali nam namieszać w głowach, ze namieszali w filmie. Co to za twist, ze 90% filmu nigdy sie nie wydarzyło i jeszcze trzeba dokrecic tyle scen, żeby dopowiedzieć historie? Taki deus ex machina, tyle ze juz 20 minut przed koncem widzisz, ze nad scena dydna na linie koles z piorunem w dłoni - a w sumie i od początku mozna bylo obstawic takie zakonczenie, bo nie pokazali wypadku, wszyscy byli dziwni w miasteczku w przerysowany sposob, w tym snie to nie Nate byl w trumnie itp itd. Dla mnie fajne są takie twisty jak np w "Szostym zmysle", gdzie wszystko się rozumie inaczej i oglada inaczej znajac koniec, ale cala historia sie dalej klei, a nawet jest jeszcze bardziej zrozumiala, a nie takie "hehe, to wszystko bylo w jej glowie"

Bo miał być horror, a jest w zasadzie dramat