Irytujący film.
Wszechobecna agresja, uczucie dołujacego zmęczenia, zarówno obserwowane na ekranie jak i odczuwany przez widza....
Główny bohater to introwertyk, wkurzający swoim zachowaniem przez cały film...
Ciężko obejrzeć te krzyki i wzajemne pretensje do końca ....
Jedyną "normalną" osobą wydaje się być najstarszy brat tej patologii...
Słaby, Z silnym homoseksualnym lobby, brudny obraz, który nie wnosi nic ciekawego do mojego postrzegania świata i problemów jakie niesie życie.
Skrajnie różny od mojego widzenia istnienia, miłości, rodziny, szacunku, prawdomówności, uczciwości...
Nie polecam.
Patologiczne rodziny to norma w filmach Dolana i też mnie zaczyna to irytować, choć zwolennicy są zdania, że dzięki temu nie ma nudy.
Natomiast gdzie widzisz "homoseksualne lobby"? Akurat to jest chyba pierwszy film kanadyjskiego reżysera, w którym właściwie nie ma wątku homo. Bo trudno wątkiem nazwać samą informację o orientacji bohatera, czy też jedną scenę rozmowy telefonicznej z partnerem, którego nie było nam widzom dane nawet zobaczyć. Zero scen seksu zero informacji o związku.
"Natomiast gdzie widzisz "homoseksualne lobby"?
Scena, gdy przeżywa retrospekcję seksu ze swoim partnerem (długowłosym). Ten pokazuje mu na odchodne przez szybę "fakolca" (uwielbiam ten makaronizm z dzieciństwa :-)) Przytula się i "wącha" materac stojący w nowym mieszkaniu matki i rodzeństwa? Zostaje wówczas "Złapany" przez szwagierkę na gorącym uczynku podczas tego uniesienia? Na koniec dowiaduje się od brata o śmierci swojego kochanka...?
Zgadza się?
To była niezwykle zdawkowa i bardzo subtelna scena, pokazano ją jak przez mgłę. Skoro bohater jest gejem to co miał wspominać? No i jakie w tym "lobby"?