Ja wiem, że większość zna Osage County i od razu porównuje sobie oba filmy, ale nie róbmy tego.
Sam tak miałem podczas oglądania filmu Dolana. Od razu sobie pomyślałem "Łee, Osage miał o wiele lepsze dialogi (już nie mówiąc o tym, że tam po prostu postacie potrafiły się wysłowić...) i bardziej dynamiczną akcję.", ale po chwili stwierdziłem, że przecież takie porównywanie jest bez sensu, bo po pierwsze - wątpię, by Dolan chciał się ścigać z tamtym filmem o miano lepszego, a poza tym - to są dwa różne filmy.
TTKŚ bardziej skupia się na zdjęciach, emocjach, grze aktorskiej niż na dialogach czy fabule. Jednak chyba największą zaletą filmu Dolana jest to, (tak jak powiedział Pan z radia szczecin podczas zapowiedzi) że "z kina wychodzimy razem z filmem". Zostaje nam w głowach, a przez wiele świetnych niedopowiedzeń czy niewypowiedzianych słów, widz myśląc o tym filmie sam doszukuje się genezy pewnych zdarzeń, zastanawia "po co", "dlaczego tak a nie inaczej", "co by powiedział, gdyby mógł". Widz również myśli o postaciach filmu - o zwariowanej, acz miłej matce; o tym co dalej z siostrą Loiusa; o tym jak potoczy się dalej związek Antoine'a z żoną. A sam film ma bardzo wiele fajnych ujęć, przekazów, zdarzeń, prowokuje do zastanawiania się nad nimi. No i wiele emocji. To jest po prostu sztuka :)
PS: Ja wciąż się zastanawiam nad tym co Louis chciał powiedzieć rodzinie, ale nie powiedział, bo zaczęła się awantura.
Swoją drogą - skąd w recenzjach i zapowiedziach informacja, że Louis "umiera"? Może to właśnie chciał powiedzieć, ale skąd ta informacja? Nic nie mówił o tym w filmie. Mamy tylko rozmowę telefoniczną z kimś, gdzie obiecuje, że powie o czymś. Jest krwawienie z nosa, ale to przecież nie musi oznaczać choroby śmiertelnej. Gdyby nie ta informacja w opisach filmu, to po samym filmie by mi nie przyszło do głowy, że on może być śmiertelnie chory.