bo mam słabość do urody Jill Clayburgh. Pierwsza połowa filmu prawie jak z Hitchcocka - na plus, ale później jest coraz gorzej, pojawia się nie wiadomo skąd i nie wiadomo po co Richard Pryor i ciekawy kryminał zamienia sie w karykaturę filmu katastroficznego, podlaną bardzo kiepskiej jakosci komediowym sosem. A tak w ogóle to Wilder w roli Bonda (a kims takim staje sie w tym filmie), to całkowicie nieudany pomysł..