Po dobrej pierwszej części zabrałem się za oglądanie sequela Transportera. Spodziewałem się filmu zrobionego jeszcze lepiej od pierwowzoru. Po pierwszej scenie z nowym samochodem wydawało mi się, że tak właśnie będzie. Potem film zamienił się w serię efekciarskich i bezsensownych ujęć. Najbardziej denerwujący był okropny, chaotyczny sposób montażu - wiele scen zaczynała i kończyła się jakby za szybko, przy czym aktorstwo było fatalne. Najlepiej zauważyć to można w scenie w samolocie - nasz nieugięty bohater wskakuje do samolotu - kamera od razu ukazuje głównego wroga Giannego, a on bez żadnego zdziwienia z kamienną twarzą chce zacząć rozmowę (!). Chwilę potem w jakby uciętej od środka sceny zaczyna się walka. Wszystko wygląda tak jakby było filmowane ze złego miejsca. Wymienić można jeszcze scenę ucieczki przed policją na początku filmu - jak ją zobaczyłem to nie mogłem zrozumieć jak można wymyślić tak niemożliwą akcję - Audi najpierw bez żadnych zniszczeń rozwala betonowy murek, wylatuje z dachu i potem idealnie ląduje w niskim mieszkaniu po drugiej stronie ulicy uderzając o podłogę pod kątem 45 stopni. Jeszcze gorzej wygląda znana scena zahaczenia bomby o dźwig - 'gratuluję' scenarzystom pomysłu. A wystarczyło wysiąść z samochodu :) Dodatkowo efekty specjalne były gorsze niż w poprzedniej części - widać pośpiech w ich tworzeniu. Na koniec warto wspomnieć o Franku który ma mózg o większej mocy obliczeniowej od superkomputera - zawsze w mgnieniu oka wie co ma zrobić a walka z 15 przeciwnikami to dla niego błahostka. Podsumowując - najbardziej rozczarowujący film jaki ostatnio oglądałem.