....przyznać, że film ma niezłą obsadę, chyba jedyny taki w historii kina pod tym względem. Co
tu dużo mówić, monumentalny, pomnikowy, pompatyczny- w dobrym sensie. Abstrahując od
ideologii, jest w wielu momentach poruszający, np. Hess zapowiadający Hitlera- co za wiara,
żarliwość! A same przemowy Adolfa są mistrzowskie, przebija z nich pasja i całkowite
zaangażowanie, nic dziwnego, że porwał tłumy, sam kilka godzin po obejrzeniu czułem się
narodowym socjalistą (a z natury jestem Żydem, Masonem, Pedałem, Lesbijką, Bibliofilem, Satanistą, Lewakiem i Antyfaszystą),
więc sami rozumiecie jak potężna i wszechogarniająca jest siła filmu! Gdybym był Niemcem w
latach 30., i nie był Żydem, oczywiście, to pewnie sam bym się przyłączył do nazistów, przecież
nie wiedziałbym nic o obozach i holokauście...no, może trochę przesadzam, ale coś w tym jest!
Co ciekawe, w filmie nie ma słowa o Żydach, Hitler jawi się jako miłujący pokój, normalnie sam
miód...i pomyśleć, jaką szansę ten człowiek zmarnował...mając tyle ludzi za sobą, mógłby
głosić miłość bliźniego i pokojowe współistnienie społeczeństw, jak w filmie
Chaplina....spieprzył sprawę!