Główny bohater miał w 80% rację, jego otoczenie to przerysowane piekło, a kończy się tak, że przeprasza swoją okropna żonę i dokonuje autokastracji? To ma byc morał Burra, który od 15 lat dzięki komedii pokazuje powolne zejście tego świata na psy?
Ten świat w końcu się obróci przeciwko takim "żonom" bo i one nie będą dość "nowoczesne"aby w tym(haatfuu)społeczeństwie żyć.