Paul Verhoeven swoim drugim filmem pełnometrażowym bardzo mocno kopie w jaja europejskie kino. Tworzy melodramat obrzydliwy niemal w każdej scenie. "Nietypowe podejście do gatunku" to mało powiedziane. Zobaczymy tu najszczerszą historię miłosną, między którą powtykano sekwencje wydalania, wymiotów oraz zbliżeń narządów płciowych (ot, choćby gdy przytnie się je rozporkiem). I to połączenie działa. Przynajmniej przez jakiś czas. Na początku dzieło holendra zaabsorbowało mnie niesamowicie, lecz po godzinie wiedziałem czego się spodziewać w dalszej części. Nie można niestety mnożyć wciąż kolejnych naturalistycznych scen i pikantnych żartów. Tym bardziej że puenta okazuje się akurat normą jeśli chodzi o "love story", więc zakończenie nie przynosi żadnych zaskoczeń.
Dlatego śmiem twierdzić, iż nie obcowałem z arcydziełem, a jedynie pomysłowym kinem autorskim. Zobaczyć oczywiście warto.