Mnie zastanawia dlaczego Amerykanie budują te beznadziejne domki z dykty na obszarach huraganowych. Nie przemawia do mnie tłumaczenie, że taki dom zrobi mniej krzywdy, bo nie trzeba dużo, by człowieka zabić. Wystarczy niefortunne uderzenie belką sufitową. Przecież można wybudować solidny dom z cegły do tego bez dachu, żeby go nie zrywało i będzie dwa w jednym, tj. taki dom przetrwa każdy huragan, a do tego nie potrzeba w nim klimatyzacji (USA to w większości tzw. "ciepłe kraje"), a jeśli nawet potrzeba to to klima nie musi być tak mocna jak w domku z dykty - można zaoszczędzić. Okna powinny być z solidnymi okiennicami, do tego z opcją dodatkowego zabezpieczenia deskami. Może to nie byłby ładny domek, ale za to solidny i nie trzeba by było po każdym huraganie niemalże całe miasto stawiać od nowa. Nie pojmuję jaka w tym logika. Tłumaczenie, że są biedni, a drewniane domki są tanie też do mnie nie przemawia, bo Polacy są znacznie biedniejsi od Amerykanów, a jednak, na oko ok. 85% budynków mieszkalnych w Polsce jest murowana. Murowane polskie domy także by nie przetrwały huraganów, mam na myśli przede wszystkim dachy, ale w Polsce huragany takie jak w USA nie występują, a Polacy budują domy pod nasz klimat, tj. przede wszystkim ciepłe. Tak więc Polacy starają się robić wszystko by swoje domy przystosować do klimatu i zaoszczędzić na ogrzewaniu, a Amerykanie budują szajs z pełną świadomością, że przy najbliższym huraganie dom się zawali, a mieszkańcy stracą dobytek. Nawet dziś, gdy są radary i na ogół wiadomo, że zbliża się huragan, jedyne co Amerykanin może zrobić to uciec. Niepojęte to dla mnie.

W tym filmie widać, że mieszkańcy mają bunkry, więc dlaczego zamiast bunkra nie wybudują porządnego domu. Przecież ten bunkier to też sporo pracy i kosztów.

A co do filmu to go lubię, choć niezrozumiałe jest dla mnie dlaczego ojciec głównej bohaterki trzymał klapę do bunkru, że aż go wywiało. Mogli się schować w kącie i wszyscy by przeżyli. I czemu ta klapa była byle jaka. W końcu to chyba był bunkier na okazję huraganu.