PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=694279}
6,7 5 170
ocen
6,7 10 1 5170
7,1 7
ocen krytyków
W potrzasku. Belfast '71
powrót do forum filmu W potrzasku. Belfast '71

7/10

ocenił(a) film na 7

Belfast z początku lat 70. był praktycznie strefą wojny, miejscem rozerwanym konfliktem pomiędzy
katolikami i protestantami. Ulice miasta wielokrotnie spływały krwią, odgłos wystrzału nikogo nie
dziwił, podobnie jak i widok "rozkwitającego" ognistego kwiatu z rozbitego koktajlu mołotowa oraz
kolejnych eksplozji ładunków wybuchowych (składanych chałupniczo w piwnicach, domach i na
zapleczach pubów). Osobie z zewnątrz ciężko byłoby się w całej sytuacji odnaleźć, bo konflikt miał
źródła sięgające kilkuset lat wstecz i posiadał wiele oblicz. Nie mniej istotnym od religijnego był
przecież ten polityczny, bo wszystko rozbijało się o nastawienie do Brytyjczyków. Generalnie nikt za
nimi nie przepadał, ciężko kochać obcych urzędujących na nie swoim podwórku, ale już odbiór ich
obecności (i wpływów) w Irlandii był różny. Jedni uważali ich za okupantów, których należy siłą
usunąć z kraju, inni za przyjaciół (a raczej przydatnych znajomych) i nawoływali do życia z nimi w
symbiozie. W środek tego historyczno-polityczno-religijnego bałaganu zostaje rzucony widz, który
obserwuje osobę spełniającą wszelkie kryteria do zostania najbardziej znienawidzoną (i pechową)
personą w mieście - młodego, samotnego brytyjskiego żołnierza, zagubionego w Belfaście, rannego,
pozbawionego uzbrojenia, przerażonego, nie wiedzącego komu może zaufać.

Początkowo nie łatwo jest komukolwiek w tym filmie kibicować, bo filmowy Belfast poznajemy z
perspektywy nowoprzybyłego brytyjskiego żołnierza i nie jest to przyjemny widok. Oddział wojskowy
wjeżdzający wgłąb miasta spotyka się z otwartą wrogością mieszkańców, bezosobowy tłum zionie
do nich nienawiścią, kilkuletni chłopcy rzucają w ich kierunku wulgaryzmami i ciskają woreczkami
wypełnionymi moczem, dorośli mężczyzni tylko czekają na okazję, żeby rzucić się z pięściami na
pojedynczych żołnierzy, w powietrzu fruwają kamienie, a wyjątkowo pechowi wojacy mogą nawet
paść ofiarą mordu. Do pewnego stopnia przypomina to trochę sytuację z filmu "Helikopter w ogniu".
Naturalnym więc byłoby złożenie naszych emocji po stronie mocno stłamszonych całą sytuacją
wojaków, ale nie jest to łatwe, bo zdajemy sobie sprawę z tego, że wściekły tłum ma wiele powodów
do takiego zachowania i ciężko odmówić im prawa do pałania nienawiścią wobec panoszącego się w
kraju obcego wojska.

Jest to sytuacja "uwierająca" odbiorcę, ale zarazem chyba adekwatna do całej sytuacji. Gdy już
jednak historia zaczyna skupiać uwagę na oderwanym od swojego oddziału pojedynczym żołnierzu,
który próbuje poprostu przeżyć we wrogim otoczeniu, problem zanika, bo film wskakuje w ramy kina
survivalowego i ciężko nie współczuć postawionemu w okropnej sytuacji głównemu bohaterowi. W
tej roli obsadzono obiecującego brytyjskiego aktora młodego pokolenia, Jacka O'Connella, w
przypuszczalnie ostatniej roli zagranej z pozycji osoby mało znanej poza granicami kraju. No ale to
już będzie zależało od tego jak zostanie przyjęty jego następny film, "Niezłomny", w reżyserii
Angeliny Jolie. Na razie Jack udowadnia, że nie obawia się porzucić wizerunku (charyzmatycznego)
angielskiego chuligana i zaprezentować widowni od wrażliwszej strony.

Główny bohater jest oczywiście wyszkolonym żołnierzem, reagującym instynktownie, sprawnym
fizycznie, potrafiącym korzystać z broni palnej, ale żaden z niego John Rambo, w Irlandii jest od
niedawna, doświadczenie na polu walki ma znikome, nie jest obeznany z topografią miasta, a do
tego jest zagubiony w skomplikowanych relacjach łączących jego mieszkańców. Na oślep więc
próbuje się odnaleźć w trudnej sytuacji, wypatrując z nadzieją przyjaznych osób, które zechcą mu
pomóc. Trochę naiwnie łapie się każdej wyciągniętej pomocnej dłoni, rozsądek podpowiada
pozostanie nieufnym, ale desperacja zmusza do ciągłego składania życia w rękach obcych ludzi.
O'Connell musiał tym razem trzymać swoją aktorską energię na wodzy, nie mógł już emanować
urokiem ulicznego łobuza, bo spryt i wygadanie nie leżą w naturze jego bohatera, odgrywa go więc
w sposób wyciszony, nie epatuje aktorską ekspresją, jest nieco stłamszony, ale cały czas czujny,
gotowy do ewentualnej ucieczki. Nie jest to popisowe aktorstwo, ale odpowiednie dla roli i filmu.

Film natomiast jest bardzo surowy, obraz jest "brudny", czasem gubiący ostrość, a kamera bywa
rozstrzęsiona. Zastosowano więc typowy dla współczesnego kina "realistycznego" zestaw sztuczek
realizatorskich. Nie jest to może jakoś wielce odkrywcze, ale debiutujący reżyser radzi sobie z
materiałem bez zarzutu i pozostaje konsekwentny w obranym stylu. Historię trzyma w ryzach, nic mu
się fabularnie nie rozłazi, a do tego jest to interesujące, intelektualnie stymulujące i nie pozbawione
emocji. O historycznych wydarzeniach nie mówi nic nowego, ale za to opowiada o nich z ciekawej
perspektywy, jest to więc jakaś rozsądna alternatywa jeżeli nie mamy ochoty na kolejny seans
"Krwawej niedzieli".

http://kinofilizm.blogspot.co.uk/2014/11/71-recenzja.html

Więcej recenzji i innych materiałów o kinie:
https://www.facebook.com/pages/Kinofilia/548513951865584

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones