Koleś musi u producentów ostro na kolanach pracować, ponieważ poza urodą nie znajduję żadnego argumentu aby angażować go na plan filmowy.
Niestety w tym filmie kolejny raz gra tą samą manierą, mimiką i głosem. Jedyny film gdzie bycie sobą zdawało egzamin to "Wyścig", ponieważ rola Hunta była stworzona pod kogoś w stylu Chrisa.
Tutaj pojawia się w postaci pierwszego oficera na statku wielorybników, niestety zapomina że akcja dzieje się na początku XIX wieku, więc nadal wygląda jakby w jednej ręce dzierżył młot a w drugim kask. Powoduje to, że widząc go, cały czas czułem że akcja dzieje się na basenie olimpijskim z zieloną ścianą w tle, a nie na pełnym oceanie, co niestety filmowi nie pomaga.
Sądzę, że z jego charyzmą Russell Crowe w "Master and Commander" po 5 minutach od wypłynięcia kazałby go wyrzucić za burtę obsmarowanego krwią.
Film do zapomnienia.