Zacznę od zalet: dobrze odtworzone realia (z dużą detalicznością), cały ten 'przemysł' polowań na wieloryby dla ich tłuszczu. Muzyka - całkiem niezła (choć już miało się wrażenie, że to taka typowo filmowa, trochę na 1 kopyto).
Też było kilka dobrych tekstów: np
- obiecali Ci awans na piśmie
- SŁOWO KŁAMCY JEST BEZWARTOŚCIOWE, nawet na papierze
- kapitan nie może być przyjacielem, DOWODZISZ!
NIE ZAPOMINAJ O TYM I NIE POZWÓL ZAPOMNIEĆ ZAŁODZE (bo jej naturalną skłonnością jest to aby zapomniała o tym)
- kapitan: proszę śmiało wytykac mi błędy
- pierwszy oficer: inaczej nie umiem
- to przywilej znać z góry chwilę śmierci i się do niej przygotować
- będziesz bogaty, zrobią Cię kapitanem, Twoje farmerskie nazwisko stanie się WIELKIM NAZWISKIEM, powiedz tylko, że statek wpłyną na mieliznę,
- MAM KŁAMAĆ DLA ZYSKU?
- prosimy jedynie o PRAGMATYCZNOŚĆ
- po powrocie mamy szerzyc oczywiste KŁAMASTWA, aby armatorzy z nantaket mogli się bogacić? i spokojnie spać? Nie będę ukrywał prawdy. Ty kapitanie też nie powieneś.
Początek zapowiadał się dobrze, ale potem było mocno czuć zmyślenia i fikcje. Zdarzenia wyssane z palca - czuć mocno, że scenarzystę poniosła fantazja. Szkoda, zmarnowany potencjał.
bo można powiedzieć, że historia statku Essex była nudna, kaszalot ich staranował, a marynarze dniami płynęli w stronę ziemi. Niestety wieloryb to nie rekin, to raczej panowie na łajbach pożerali się nawzajem aby przeżyć. Dlatego, tak sądzę scenariusz zawiera fikcję i zmyślenia aby urozmaicić film.
ps. Ten rekin to takie skojarzenie z filmem Szczęki:)