Bo często ludziom nie chce się samodzielnie myśleć i wolą się sugerować ocenami "filmoznawców" z Gazety Wyborczej czy Polityki. I oto efekt. Poza tym wiele lat temu pewien "ekspert od wszystkiego" orzekł, iż Geroge Lazenby ma "wdzięk bułgarskiego tenisisty" i setki Polaków mu uwierzyło. Także sądzę, że wiele negatywnych ocen pochodzi od osób, które poddało się sugestii owych "ekspertów" albo są wychowani na filmach z Brosnanem i Craigiem, czyli zamerykanizowanych rozpierduchach. A jedynym wartościowym dziełem jest w tym okresie Casino Royale i może Skyfall. Ja uważam OHMSS za jednego z najwspanialszych bondów, wiernie oddającego klimat powieści Fleminga.

Trafiłeś w sedno. Mam właśnie znajomego który lubi tylko współczesne "Bondy" podczas gdy ja ich nie mogę oglądać. Nie będę ukrywał, że tak naprawdę zachwyciły mnie jedynie części z Seanem Connerym, no i "W tajnej służbie jej Królewskiej Mości" a poza nimi na palcach jednej ręki mógłbym policzyć części które mi się spodobały.

Żeby było jasne. Brosnana nie lubię, nie podoba mi się jego sztywna gra, jego durne onlinery, jak i filmy, w których brał udział. Względnie najlepsze wrażenie robi Świat to za mało. Craig nie jest Bondem moich marzeń, bo czasem bardziej przypomina mi jakiegoś zbuntowanego przeciwko całemu światu komandosa niż brytyjskiego, eleganckiego agenta. Niemniej nadal twierdzę, że ta seria potrzebowała rebootu w postaci Casino Royale, który jakby nie patrzeć, jest znakomitym filmem. CR to właśnie taki współczesny odpowiednik OHMSS. Skyfall również jest świetnym filmem, pomimo że, jak mówię, Craig jest dobrym Bondem, choć do ideału mu daleko. Niestety QoS i Spectre to spektakularne gnioty, a ten ostatni udowadnia jedną prawdę: nie można iść do przodu cofając się jednocześnie, a takie zamysły chyba miał Mendes. Chciał zadowolić fanów "nowego" Bonda, jak i fanów klasycznych filmów z lat 60-tych. I jak to często bywa, nie zadowolił nikogo :)

A może po prostu Lazemby im nie pasował, tak jak mnie i od razu film gorzej się odbiera

Kolego, powiedz mi, kto mądry w ogóle zrozumie oceny i rankingi na Filmłebie. Przecież to wszystko się kupy ani dupy nie trzyma.

Ale do czego zmierzasz? Że ludzie tu nie znają się na liczbach i dają oceny z dupy?

To, że ludzie mają klapki na oczach a niektórzy nawet i zabetonowany mózg.

A no coś w tym jest "Kolega chwalił, to ocenię wysoko"

Mi się Lazenby jako Bond nawet podobał, nie było tragedii z jego grą.. Problem polega na kilku wtopach typu akcja na bobslejach, która wywołuje u mnie wręcz konwulsje. Film z super momentami przeplatany jest głupimi, zrobionymi na siłę, akcjami, które psują ten film.

Nie mniej jednak, przynajmniej dla mnie Hondy z Moore'm czy Brosnanem scen "żałośnie śmiesznych" miały wyraźnie więcej.

I fajnie, bo Bondy to filmy z humorem

Dla mnie największa wtopa to niestety Lazemby. To "nie to" i dołączam do tych, którym facet nie pasował. Może w innych filmach, ale nie jako Bond

I do tego ten czyrak na twarzy.. nikt nie jest idealny ale jakoś tak nieapetyczne to wyglądało

Te z Craigiem to w ogóle już nie Bondy, ale Lazemby też się mało nadawał, z nim jakoś słabo się ogląda

No cóż film , który tutaj oceniamy zasługuje na wyższą ocenę niż ją posiada ze średniej natomiast szkoda , że ostatecznie nie dodano planowanej sceny pościgu po dachach i walce w londyńskim metrze zakończonej śmiercią oponenta Bonda. Lazenby mógłby się wtedy bardziej wykazać a jak wiadomo był to zapalony sportowiec i posiadał pas karate. Świetnie sekwencję narciarskie i fragmenty w ,, Twierdzy" Blofelda. Ogólnie film się broni , zwłaszcza w drugiej części. Myślę , że Connery by tutaj nie pasował , prędzej Moore. Na plus na pewno kreacja głównego antagonisty i rola dziewczyny Bonda.

Mam pewną myśl. Wydaje mi się , że z wiekiem zmienia się ocena tego filmu. Zyskuje on dzięki temu , że jest poważny i na swój sposób ambitny. Za łebka nie lubi się za bardzo tej części natomiast kolejną czyli ,, Diamenty są wieczne" tak dzięki jej lekkości i przerysowaniu. Z wiekiem spada ocena ,,Diamentów...." bo człowiek zaczyna dostrzegać ich banalność i prostotę. Moim zdaniem daleko ,, W tajnej służbie...." do pierwszych filmów z Connery'm. Ale nie jest to obraz zły.

Gdyby tylko :

- Dodać scenkę wprowadzającą pomocnika Bonda wysłanego przez Draco bo o ile pamiętam nie zostało to dobrze wyjaśnione.
- W scenie finałowej bitwy dać Bondowi odstrzelić ze dwóch ludzi Blofelda więcej
- Wprowadzić sekwencję pościgu po Londynie za asystentem Sir Hillary'ego Braya będącego kretem od Blofelda i jego śmierć w Londyńskim metrze.

To film byłby lepszy i bardziej zbalansowany. Bo Savalas i Rigg w swoich rolach Blofelda i Tracy za bardzo przyćmiewają tutaj Lazenby'ego. Który się starał ale no cóż nieco drewniany jednak był. No i dużo mniej charyzmatycznych niż Connery i później Moore.

Pozdrawiam

Poza 20 minutami trochę nudnego pobytu u Savallasa.....to reżysersko, fabulalarnie...+ Diana i George - najbliższy wizerunkowi Bonda nakreślonego przez Flemminga....to najlepszy Bond.

Fabuła mogła by być jednak lepsza film ma świetny klimat i świetny Savalas ( najlepszy Blofeld).

Fabuła mogła by być jednak lepsza film ma świetny klimat i świetny Savalas ( najlepszy Blofeld).