Niestety nadal aktualna, ale była też aktualna sto lat przed premierą filmu i jeszcze wcześniej. Krąg nienawiści trwa i nie możemy go przerwać. Przy powtórce film nadal wzrusza. Nie da się nie uronić łezki w scenie, gdy bracia zdejmują ze ścian to nazistowskie gó*no, albo podczas miażdżącego finału. Najsmutniejsza jest jednak ostatnia retrospekcja, w którym Danny powraca do korzeni zła i okazuje się, że wszystko zaczęło się o głupiego i zacietrzewionego ojca, którego synowie mieli za bohatera... Ta scena jak i inne retrospekcje, patrząc pod kątem scenopisarstwa, wyprzedziły epokę Gilligana i Goulda, którzy są ekspertami w takich scenach (wcześniej rzadko się to spotykało, mi do głowy przychodzi tylko scena z retrospekcją kolacji pod koniec "Ojca chrzestnego II").

Ciekawe spostrzeżenia, i niestety z nienawiścią nic się nie zmienia, nie potrafimy jako homo sapiens wyciągnąć wniosków z historii, i ciągle pełno jest debili hołdujących jakimś wynaturzonym ideom

Źródłem tego wszystkiego była i jest głupota. Większość ludzi jest po prostu głupia, ale zakrywają to sprytem, żartem czy zaradnością. Jedyny sposób by takiego syfu było jak najmniej, to edukacja społeczeństwa. Nie tiktok, a Reymont. Nie Tinder, a działalność charytatywna. Człowiek, który nie uczy się empatii, innych punktów widzenia i wrażliwości, nie wykorzysta inteligencji w dobry sposób.