Zadziwia mnie doprawdy powszechny zachwyt krytyki nad tym filmem.Wybitne dzieło o burżuazyjnej dekadencji...Arcydzieło o klasie próżniaczej...Niezwykle przenikliwa satyra...Zachwyty można mnożyć.Nie bardzo tylko rozumiem nad czym.Kilku degenaratów postanawia umrzeć z przejedzenia.Więc jedzą jedzą jedzą...i padają po kolei.Ot to "wybitne dzieło".Zachwyty nad tym obrazem przypominaja mi pewną wystawe "sztuki ponowoczesnej"gdzie jakiś psychicznie chory biedak zamknął się w muzealnej gablocie tarzając się we własnych odchodach ku zachwytowi kilku "wybitnych koneserów sztuki".Ferreri mógł nakręcić piętnastominutową krótkometrażówke o kilku facetach leżących w szambie a w finale ich uśmiercić.Byłoby o wiele taniej a ten sam marny efekt.
Podzielam tą opinię - sama lepiej bym tego nie ujęła! Cieszę się, że są jeszcze normalni ludzie na tym świecie :)
Normalni ludzie to np ci którzy nie uważają Kieślowskiego za wybitnego reżysera. Kieślowski wniósł do kina tyle samo co Lucas i jego GW. Dodał trzy grosze do kina i dzięki niemu inni 'wielcy' mogli nakręcić swoje "Smęcąc w Nudnościach" ...a jajogłowi typu waukorbowy mogli pozawijać w sreberka ;)
Czyli normalni ludzie uważają że jak ktoś lubi Kieślowskiego nie jest normalny? Więc normalny człowiek to ten który nie szanuje tego że komuś może podobać się coś co mu się nie podoba. Wolę być więc nienormalny.
Normalni czyli umiejący nazwać głupotę głupotą nawet jeżeli jest wszyscy inni się nią zachwycają. Normalni czyli tacy, którzy mają własne zdanie nie zważając na tzw. autorytety. Już rozumiesz waukorbowy? A przeciętni, mierni, nijacy jako że nie mają osobowości będą podpisywać się zawsze pod zdaniem innych ze względu brak własnego.
Co do filmu - ocena jak twórca tematu.
Moger,wszystkie twoje filmy w ulubionych np Poszukiwacze zaginionej Arki,Gwiezdne Wojny,Popiełuszko,Skazani na Shawshank,Old School: Niezaliczona,Transformers, wszystkie filmy z Van Damem... to jest właśnie miernota. Ja Tez bardzo lubie filmy typowo rozrywkowe, podkreślam "TEŻ" ale u Ciebie nie ma ani jednego bardziej ambitnego od dajmy np shawshank, wniosek z tego jest jeden, prosty chłopak z Ciebie z prostymi wymaganiami, nie nazywaj czegoś czego nie rozumiesz głupim nie mając jakiegokolwiek autorytetu. Wypowiadaj się krytycznie pod transformersami i uniwersalnymi zołnieżami, pod czymś ciut bardziej ambitnym,powyżej miernoty i przeciętności Ci zwyczajnie nie wypada.
Z Gwiezdnymi Wojnami to ostro przesadziłeś. To jest seria która zmieniła oblicze kina i pop kultury. Co do reszty, zgadzam się w 100%.
Gwiezdne Wojny to film bardzo rozrywkowy nie wymagający skupienia i mozna go sobie oglądać przy piwku- to jest moja definicja filmu rozrywkowego, GW zawsze były wzorem dla podobnych produkcji... czy uważasz może że na Haneke, peterze Greenwayu i Kieslowskim GW odcisnęły też swoje piętno? :P
GW nic nie odmieniły, dodały tylko swoje trzy grosze, ja nie przepadam za GW, to nie dla mnie dlatego je wczesniej wymieniłema a nie np Terminatora, Aliena itp które po prostu uwielbiam, może to troche było nieuczciwe z mojej strony ale co tam.
Nie jestem fanem Gwiezdnych Wojen, ale prawdzie należy oddać sprawiedliwość.
Gwiezdne Wojny, na równi z serią Indiany Jonesa niemal samodzielnie stworzyły tzw. "kino nowej przygody", które nie tylko doprowadziły do odrodzenia komercyjnego potencjału Hollywoodu (przeżywającego w latach 70-tych ogromny kryzys), ale i odmieniły oblicze kinematografii w wydaniu rozrywkowym, które do dziś - z wszelkimi pozytywnymi, jak i negatywnymi konsekwencjami odwołuje się do tej formuły.
Gwiezdne Wojny i Indiana Jones przyczyniły się do wykształcenia modelu komercyjnego film postmodernistycznego (ponownie, z wszelkimi pozytywnymi, jak i negatywnymi konsekwencjami). Kto wcześniej słyszał o fantasy w kosmosie? Kto wcześniej wykorzystywał w kinie model narracji mitycznej?
GW i IJ wywarły wpływ na nieporównywalnie większe grono filmowców niż Haneke, Greenaway i Kieślowski razem wzięci. A że większość z nich to twórcy formatu bynajmniej nie festiwalowego? Trudno. Wpływ jest jednak wpływem. Na marginesie - przykłady Haneke, Greenawaya i Kieślowskiego są nie tylko tendencyjne, ale i absurdalne, bowiem w czasie, kiedy mogli oni obejrzeć GW, mieli już wykształconą wrażliwość artystyczną czerpiącą ze zgoła odmiennych źródeł. Jeżeli już chcesz szafować argumentem w rodzaju braku wpływu na "znanych i uznanych" (choć z tą pierwszą cechą różnie bywa) powinieneś być na tyle konsekwentny, by przytaczać przykłady twórców, którzy karierę filmową rozpoczęli na początku lat 90-tych
GW wojny niemal samodzielnie stworzyły zjawisko fandomu, stanowiące jeden z ważniejszych fenomenów (pop)kulturowych ostatniego półwiecza.
GW w końcu zafascynowały niemało tęgogłowych doszukujących się elementów dalece wykraczających poza zjawisko filmu rozrywkowego (niezależnie od tego, czy były one wprowadzone świadomie, czy też nie, sam bowiem uważam, że to co w GW najciekawsze wyszło Lucasowi przez przypadek), by wymienić tylko Josepha Campbella, człowieka płynnie operującego ośmioma językami, w tym sanskrytem, z pamięci rzucającego stronicowymi cytatami ze Starego Testamentu i Wed, który w czasie swej wieloletniej kariery wgryzał się w systemy filozoficzno-teologiczne o stopniu skomplikowania nieporównywalnym do moralności rodem ze szkółki niedzielnej emanującej z filmów Kieślowskiego.
Można GW nie lubić (nie dziwota zresztą, skoro sam Lucas sukcesywnie wbija swemu dziecku nóż w plecy, z każdym kolejnym pomysłem o pół centymetra głębiej), ale przecenić ich wpływ na kulturę popularną jest bardzo ciężko
Cóż mogę napisać - prosty chłopak ze mnie masz rację ale kina używam do rozrywki. W kwestiach ambitniejszych rozrywek to wolę zdecydowanie teatr, książkę a żona mnie nawet do opery przekonała. Zostawiam Ci więc palmę autorytetu filmwebowego, widzę że tego bardzo potrzebujesz. Co do ocen filmów ujmę to tak: "De gustibus non est disputandum" a o twoich ocenach mojego gustu i mojej osoby: "Vituperatio stultorum laus est".
p.s. swoją drogą podziwiam tych którzy skrzętnie szukają argumentów na profilach swoich oponentów w dyskusji, mnie nawet do głowy nie przyszło zajrzeć na profil wau.
Patrząc na forum filmwebu to panuje tendencja by filmy uznane i powszechnie uznane za wielkie krytykować by wtedy pokazać się jako osoba oryginalna i będąca lepsza od innych.
Zmęczył mnie ten film. Być może szokował gdy wszedł na ekrany. Mnie wynudził nawet jeśli przyjąć że to wielka metafora "gównianego" życia. Pozdrawiam.
Tyle, ze oni na pokarm mają. To nie wieczorne parówki z majonezem od których wywala bebech jak i nie wielkie picie za pienidze małe, któr także w calej ilości na alkohol przeznaczane są. Równie dobrze wielka orgia byc, może, wielkie granie, wielkie spanie, wielkie wydurnianie się, wielka parta i super partia, wielka mądrość czy wielkie oświecenie.
Zgadzam się z tą oceną filmu. Pierwszy raz obejrzałem go w latach 70-tych na Konfrontacjach , a drugi raz obecnie .Bełkot ,który nie wytrzymał próby czasu.
Zgadzam się z przedmówcą. Pomimo dobrej obsady nie da się powiedzieć nic dobrego o tym gniocie.