Moi dziadkowie, roczniki 1903, 1905, 1912, 1913 - na szczęście nie mieli takich wspomnień i wojna obeszła się z nimi łagodniej. Nigdy nie zrozumiemy, my współcześni ludzie z ładowarkami i bukfejsem, tego morza dehumanizującego nieszczęścia jakim były wojny na światową skalę. Kobiety, ludzie, przygnieceni doświadczeniem, próbują żyć. I niosą w sobie tą dławiącą, paraliżującą pustkę. Rozmowa z matką kandydata na chłopaka, staje się doznaniem porównywalną z torturą. I nikt cię nie zrozumie, bo nawet nie będzie chciał się postarać. Przeciwnie, ludzie będą odsuwali się od ciebie, uciekali przed twoim zoombie-chodem, zoombie-spojrzeniem, twoje półmartwe oczy nie napotkają lustra życia. Chyba że będziesz miał szczęście i trafisz na człowieka. Tyle że on też może być jak ty i przyszłość może być niepewna, w stopniu tańca na polu minowym.