Film w spielbergowskim stylu, z typową narracją, dużym potencjałem ale całkowicie
spieprzony przez dwie durne postacie grane przez Moore i Vaugha, których durną
osobowością można by obdzielić 10 postaci z różnych dennych filmów. Inny druzgocący
minus, to przeniesienia końcówki do miasta. Na krytykę też zasługuje słabo rozwinięta
postać Ajaya oraz zminimalizowanie wyprawy do opustoszałej bazy.
Faktycznie... iście spielbergowski styl kręcenia filmów ("Szczęki" ? to takie moje skojarzenie). Odnosisz się do postaci granych przez Moore'a i Vaughna czy do nich samych jako ludzi? Z Julianne bym nie przesadzał - nie jest raczej błyskotliwą aktorką (chociaż powiedzmy rola w "The Hours" była całkiem na poziomie, ale ja nie o tym). Vaughn hmmm jego nie mogę podsumowywać, bo nie pamiętam w sumie żadnego filmu, w którym on grał i który pozostawiłby coś więcej, coś co sprawiło, że mógłbym go docenić. Tutaj po prostu zagrał swoje... może to wina scenariusza, może tak po prostu miał zagrać? Trudno powiedzieć - niezbyt mnie to jednak irytowało w tym filmie.
Co do przeniesienia końcówki do miasta - faktycznie Spielberg zaszalał, ale ... w końcu to takie duże dziecko i ma środki na to i możliwości (no bo jakżeby taki Jurrasic Park mógłby się nie sprzedać? Każdy na niego postawi, bo wiedzą, że nawet jak zapoda jakieś największe dno to i tak ludzie przyjdą i zobaczą i będą się zachwycać. To jego piaskownica. Nie żebym miał coś przeciw niemu, bo szanuję go jako reżysera z hmmm wizją i w sumie bardzo dobrego fachowca w swojej dziedzinie.)
Co mnie się podobało w tej końcowej scenie w mieście, że balansowała ona na granicy pewnego absurdu.... ja generalnie przez cały ten epizod się śmiałem - biegający samopas Tyranozaur po wielkim mieście i te efekty w stylu komediowym: "piesek przy basenie" nie wiem czemu, ale uśmiałem się z tego :)
Co do zminimalizowania wartości wyprawy do stanowiska drugiego (tzn. drugiej bazy) to tu przyznam ci rację. Może właśnie tutaj powinno być więcej pokazane - przynajmniej w książce było o ile sobie przypominam, ale to przecież kino czysto rozrywkowe. :)
Ajay - potwierdzam najbledsza postać filmu, a oprócz Jeffa Goldbluma najlepszą rolą jest myśliwy - sadysta Dieter Stark - bardziej wyrazisty niż postać grana przez Pete'a Postelwhite'a. Co do duetu Harding i Van Owen to nie jest to wina aktorów, lecz wepchniętego w fabułe wątku proekologicznego w iście amerykańskim stylu. Psuje to mroczniejszy charakter filmu w porównaniu z Jurassic Parkiem, gdzie mniej było scen nocnych, a dżugla nie sprawiała wrażenia, że śmierć czeka z pozoru niegroźnych zwierząt. Mnie bardziej drażniła postać Ludlowa, taki typowy nastawiony na szybkie zarobienie kasy dupek, który nieudolnie kradnie pomysł ogrodu zoologicznego z dinozaurami Hammondowi. Pendrago co do wątku opuszczonej bazy, to o ile pamiętam to jeszcze w książce Crichtona były Karnotaury, którym przypisano zdolności kameleonów, więc dlatego wątek opuszczonej bazy jest taki ubogi.
Film w ogóle ma niewiele cech wspólnych z książką. Ma też kilka scen z pierwszej części (książkowej oczywiście) - chociażby prolog z dziewczynką, czy akcja pod wodospadem. Moim zdaniem film zaczął kuleć odkąd dwie ekipy się spotkały, kiedy Malcolm, Harding i Van Owen wyleźli z tej przyczepy wiszącej nad przepaścią. No i dużym minusem było sprowadzenie t-rexa do san diego, mi to nie przypadło do gustu. Taka powtórka godzilli. (Ciekawostką jest, że japończycy uciekający przed t-rexem krzyczą coś w stylu: "Wyjechałem z Tokio by od tego odpocząć" ;-). Mroczny klimacik git;-)
Najbardziej mnie denerwują motywy jak te gady zaglądają przez okno, przez wejście do namiotu. Nastawiają oko, żeby zobaczyć co się dzieje, tak w pierwszej, jak i w drugiej części. Jak ludzie przyglądają się co ma ich zaraz zjeść, albo panikują jakby nic nie wiedzieli o zwyczajach tych zwierząt.
Nie wiem, jak to się ma do Waszej dyskusji, ale musiałem się wyżalić, bo cały czas drę się w ekran do tych debili. Pozdrawiam :)
Motyw z zaglądaniem przez okno to klasyczny trik filmu grozy, żeby zbudować napięcie i przedłużyć moment konfrontacji ofiary z prześladowcą - w tym wypadku dinozaury gapiące się na ludzi. "panikują jakby nic nie wiedzieli o zwyczajach tych zwierząt." Chyba zamiarem reżysera nie było stworzenie wszystkich bohaterów filmu w stylu Muldoona, który chwilę przed swoją śmiercią zdążył z kamienną twarzą powiedzieć "Spryciula". Większość postaci z trylogii Jurassic Park nie znała ich zwyczajów, wśród nich było bodajże 5 paleontologów (Grant, Sattler, Harding, Burke i Billy).