Niewinność i naiwność tego filmu przechodzi, moim zdaniem, granice przyzwoitości, a może nawet absurdu. Szczególnie rozbroiły mnie: Nastoletnia córka pieląca wraz z matką po lekcjach ogródek; Panna Mitzi, która spotkawszy Richrda Gere przestaje pić (no, ją jeszcze mogę zrozumieć) oraz łzawa opowieść Pauliny o dzieciństwie w pralni. Brrrrr. Aż mam ciarki na plecach. Muzyka fajna i momentami można się było pośmiać, ale musiałam zostać w kinie jeszcze długo po seansie, bo cały ten lukier na mnie stwardniał i nie mogłam się ruszyć.