Gdyby ten film powstał trzydzieści lat wcześniej, to pewnie dziś byłby uznany za jeden z ważniejszych w swej kategorii, jednak dziś... Cóż, nieco trąci myszką, co nie znaczy, że jest nieoglądalny. Mamy prostą fabułę, w której słowami kluczowymi są: "weteran sił specjalnych", "spotkanie z dawno niewidzianą rodziną", "krzywda", "bezwzględna zemsta" i t.d. Lou Ferrigno, pomimo sporego doświadczenia na planie, nie szarżuje i jest w miarę przekonujący, a scenariusz, choć mało odkrywczy i chwilami fastrygowany grubymi nićmi, można uznać za spójny. Oczywiście nie oczekujmy wybitnego spektaklu i efektownych scen walki, bo nasz bohater jest starszym panem, który jednak jeszcze nie zapomniał tajników swego rzemiosła, co nietrudno zmierzyć ilością nieboszczyków.
W czasie seansu zacząłem podejrzewać, że zamysłem realizatorów był swoisty ni to hołd, ni to pastisz kina lat 80-tych, w czym utwierdziła mnie ścieżka dźwiękowa, zwłaszcza w scenach końcowych.
Nie miejmy jednak złudzeń co do jakości, bo wprawdzie w niszy gatunkowej film zasługuje na "6", jednak ocena ogólna to najwyżej "3,5".
Czy tego typu produkcje są potrzebne? Sam nie wiem! Z jednej strony odczuwamy nostalgię za minionymi latami, ale gdy ktoś nam pokaże, jak one naprawdę wyglądały, wówczas z pełną ostrością spostrzegamy, jaką tandetą nas karmiono i w dodatku ku naszej uciesze, choć... czy jest ktoś, kto nie lubi raz na jakiś czas zabłądzić do krainy młodości?
"Gdyby ten film powstał trzydzieści lat wcześniej, to pewnie dziś byłby uznany za jeden z ważniejszych w swej kategorii"
Nie sądzę
+de_Franco
Najpierw chciałem Ci przyznać rację, ale mimo wszystko chciałbym Cię zapytać, czy pamiętasz filmy sensacyjne z okresu stanu wojennego? A raczej, ILE z nich zapamiętałeś? Ja mam z tym spore problemy i pewnie stąd takie moje refleksje nad tym filmem. Kwestia ważności odnosi się oczywiście do polskiego podwórka.