W pełnym tego znaczeniu film wuxia (dla niewtajemniczonych kung-fu), zatem ciągną się za nim pewne mankamenty, które zwykle ten gatunek wykazuje. Zdecydowanie postawiono więc w tym przypadku na ilość walk, bez uwzględnienia przyzwoitej fabuły, czy wreszcie nawet przynajmniej ciekawej choreografii potyczek. Przyznać muszę, że po pewnym czasie byłam już znudzona jak przysłowiowy mops. Dodatkowo przerysowane postacie są nadto sztuczne, ścieżka muzyczna jest jednym wielkim nieporozumieniem, razi montaż i wyszkolenie aktorów.
Wracając do Andy'iego to na pewno można jedno powiedzieć - przy zdjęciach z orka bawił się świetnie. Ale w filmie mi się nie podobał.