O ile powieść "Znak czterech" czytałem z zaciekawieniem, to niestety ekranizacja z 1987 roku nie miała nic z tego klimatu z książki. Nie dość, że akcja snuła się tu bardzo powoli to sprawiało to tylko posmak nudy zamiast trzymać nas, widzów w pozytywnych emocjach. Znajdziemy tu masę długich i niepotrzebnych scen, a dialogi także nie są najlepsze. Scena z pościgiem na rzece była tak odklimaciona, że zasnąłem!
To za co warto wyróżnić ten film trzema lub czterema punktami to świetne kostiumy, kreacje bohaterów (choć to akurat zasługa Doyle'a) i gra aktorska, przede wszystkim Jeremy'ego Bretta.
Podsumowując, film tylko dla tych, którym nie chce się czytać książek, a którzy chcą poznać jednego z czołowych bohaterów literackich lub tych, chcących porównać sobie film z książką. Jednak nie wiem czy rozsądne jest tracić na to prawie 2h czasu. Lepiej chyba poczytać.
Czytałam i oglądałam, i film mi się podobał. To od niego zaczęła się moja przygoda z Sherlockiem Holmesem, i zgadzam się w 100 % co do Jeremy'ego - Wspaniały aktor.