W filmie Pan Ford grany przez Benedicta był właścicielem plantacji .Nasz zniewolony bohater był
jego własnością ponieważ kupił go za 1000 dolarów , tu nasuwa się pytanie dlaczego martwił się (
bał się wręcz) o Solomona że JEGO PODWŁADNY usiłuje go zabić za incydent przy altanie . Skoro
murzyni w tamtych czasach byli traktowani jako własność dosłownie jak koń który służył za transport
lub pracował w polu .Przejdę do sedna ,w tamtym okresie w stanach zabicie lub kradzież czyjeś
własności była karana przeważnie stryczkiem , więc Tibeats powinien być dokładnie świadom
skutku zabicia czyjegoś mienia również Pan Ford był i właścicielem niewolnika oraz pracodawca
Tibeatsa . Nie rozumiem zatem oddania go na inna plantacje oraz obaw Forda o Solomona co o
tym myślicie?
Poważna wada scenariusza. Nawet jeśli jest na to jakieś logiczne wytłumaczenie to zostało w filmie ominięte i to mocno kuleje. W trakcie seansu miałem dokładnie te same wątpliwości.
Wszyscy robią z tego Forda pozytywną postać i się nim podniecają bo zagrał go aktor podobny do aliena. A prawda jest taka, że to kawał chama od początku do końca. Najpierw pozwolił na rozdzielenie matki z dziećmi, potem zamiast ukrucić znęcanie się nad niewolnikami przez swojego półgłówka to odsyła murzyna, którego rzekomo polubił do największego okrutnika w stanie.
tez tego nie rozumiem , skoro bohater był własnością to dlaczego człowiek nadzorujący niewolników podejmuje sobie samowolnie decyzję i pod wpływem adrenaliny razem z kumplami postanawia go zabić ? wg mnie brak logiki.Tak jak nie można komuś zabić psa, zabrać konia, zabrać współcześnie samochód tak jemu niewolno samodzielnie decydować o własności należącej do jego pracodawcy.Byłoby to zrozumiałe gdyby pokazali szerszy kontekst jakie są relacje między pracodawcą a nadzorcą.Może nadzorca jest jego prawą ręką, jest bardzo dobry i pracodawca-właściciel posiadłości nie poradzi sobie w życiu bez niego bo jest za miękki, tego nie wiadomo, tylko domysły.