W życiu fana horroru nadchodzi ten okrutny moment zwany dorosłość, gdy zdaje on sobie sprawę, iż filmy nie są straszne. Przerażenie może wywołać policjant z suszarką, nasz szef czy komornik. A potwory z ekranu? Niby czego się tu bać jak nie mogą nam nic zrobić? Jednak ta świadomość nigdy nie pozwoliła mi odciąć się od kina grozy, z jednego prostego powodu: ono jest cholernie zabawne w swych założeniach, stanowiąc niezwykle rozrywkową grę wyobraźni. Podobnego zdania są chyba bracia Spierig używając schematów gatunkowych, by rozśmieszać widzów.

Niestety jeśli pierwszy akapit zachęcił was choć trochę do "Zombie z Berkeley" muszę was nieco zawieść. To kino stworzone z pasją, idealne na nudny wieczór, lecz niestety zabawa została rozdzielona nierównomiernie między twórców, a widzów. Ci pierwsi na pewno mieli radochę z kręcenia tak dziwacznej hybrydy horroru i science-fiction. Ci drudzy mają prawo być niezadowoleni, bo użyto tu pomysłów zupełnie psujących odbiór filmu.

Przede wszystkim tragiczne okazują się improwizowane dialogi. Przez nich postaci stają się jedynie bełkotliwymi upierdliwcami, wciąż toczącymi bezsensowne kłótnie. Takim bohaterom się nie kibicuje, a czeka aż w końcu umrą.

Drugą kwestią jest dowcip reżyserów. Ogólnie podoba mi się jak kombinują z konwencją grozy, serwując nam pastisz, ale gdy uderzają w tony czysto komediowe, formując poszczególne gagi jest już gorzej. Wtedy ograniczają się do żartów z pierdzenia lub zmuszania aktorów by grali idiotów.

Trzecia sprawa- dynamika. Niestety ten film jest sztywny jak trupy z którymi walczą mieszkańcy Berkley. Niby akcja posuwa się do przodu, ale bardzo, bardzo powoli, a starcia z nieboszczykami to jedynie pokaz marnowania amunicji. Niezbyt przekonująco wyglądają tu wszystkie walki, dlatego nieraz byłem w szoku, czemu postaci nie zginęły już przy pierwszej potyczce...

W obliczu tych zarzutów możecie być pewni: to nie jest dzieło na miarę "Bad Taste". Mimo wszystko jego reżyserzy zwrócili na siebie już sporą uwagę, realizując profesjonalne filmy z dobrą obsadą. Choćby z tego powodu warto cofnąć się w czasie i zobaczyć co takiego zauroczyło Amerykanów w "Zombie z Berkley", że dali braciom Spierig spore pieniądze na realizację "Daybreakers".