Jeden z najbardziej przecenionych aktorów w Hollywood. De Niro, Hopkins, Hoffman po jednej statuetce. Norton, DiCaprio, Rickman, Oldman, Downey Jr., Fiennes i wielu innych jeszcze nie mają, a Waltz zgarnia drugą za kreacje identyczną do poprzedniej. Smutne
pomimo iż bardzo lubię tego aktora to muszę Ci przyznać rację:/ dostać oscara za niemalże identyczną rolę, która została z resztą należycie uhonorowana 3 lata temu...
Absolutnie nie. To zupełnie inna rola. W bękartach zły do szpiku kości a w django wspaniały budzący sympatię.
Tak, i to jedna jedyna rzecz, która różniła te postacie. Cała reszta, charakter, żywioł i zachowania praktycznie te same.
To świetne role (rola?), ale niestety muszę przyznać rację założycielowi tematu, Oscar niestety dość niesłuszny.
moim zdaniem akurat w Django dużo bardziej na Oscara zasługiwał Dicaprio, który znowu pokazał coś innego, ale niestety akademia bardzo go nie lubi...
Wydaje mi się, że Waltz zasługuje na tę statuetkę, chociaż pewnie dlatego, że jego rola była rozpisana w inny sposób. Wiecej się o nim dowiadujemy, ma lepsze dialogi i muszę przyznać, że ta rola to zupełnie coś innego od kreacji w Bękartach Wojny. Jednak żal, że Leo statuetki nie otrzymał. Tyle razy udowodnił, że jest jej warty - no i przede wszystkim czuć jak Leo staje się postacią z konkretnego filmu "Django", a nie samym sobą. Za to przyznałbym mu statuetkę bez dwóch zdań. Cóż... życie :) Pamiętajcie jednak, że pozostaną wspomnienia, a to ważniejsze niż nagrody. Leo jest w perfekcyjnej formie i na pewno stworzył już niejedną kreację gdzie pokazał pazur, chociażby w świentym Aviatorze, czy "Wyspa tajemnic" itd. itp. Film wymiata tak BTW! :)
Nie zauważenie ewidentnych podobieństw świadczy albo o
- byciu filmowym dyletantem
- byciu zaślepionym fanem
- nieuważnym oglądaniu
Proponuję więc poszerzenie wiedzy filmowej, albo większym skupieniu podczas seansu.
De Niro i Hoffman mają po dwie statuetki. Poza tym ta nagroda nie jest przyznawana za całokształt twórczości, tylko za konkretne role. Waltz zagrał drugoplanowo najlepiej w 2012 więc oscar zasłużony. Z twojej wypowiedzi wynika, że De Niro powinien dostać oscara za całą karierę...
1. Racja, to Pacino ma jedną, a nie Bob
2. Miałem na myśli drugiego Hoffmana.
Nie zagrał drugoplanowo najlepiej. Lepszy od niego był zarówno Hoffman jak i nienominowany Samuel.
Co do Samuela się zgodzę - uważam, że został olany przez to, że jego rola była strasznie krótka. Co do Hoffmana - Waltz był lepszy (TLJ też)
po pierwsze choćby De Niro ma 2 statuetki (Ojciec chrzestny 2 i Wściekły byk)
po drugie obejrzyj jeszcze raz następujące filmy:
a) Bękarty Wojny
B) Django
Widziałem kilka razy.
Odnośnie Oscara za Bękarty się zgadzam. Ten dzisiejszy jest jednak dla mnie nieporozumieniem.
to komu byś przyznał? (zakładając, że widziałeś pozostałe 4 filmy)
Błędem jest, że porównujesz rolę Waltza w Django do jego roli w Bękartach, a nie do pozostałych 4 nominowanych w tym roku ról. Z całej 5 był najlepszy, więc wygrał.
Wyżej napisałem ;)
Jednak przy wręczaniu drugiego Oscara powinno się brać takie rzeczy pod uwagę, a nie nagradzać za manierę.
zrozum. przy wręczaniu Oscara (bez znaczenia czy pierwszego, drugiego czy dziesiątego) nie bierze się pod uwagę poprzednich ról aktora*, tylko tę jedną, konkretną, nominowaną w danym roku rolę oraz pozostałe role będące konkurencją. to naprawdę wyjaśnia, dlaczego Waltz dostał Oscara zarówno za Bękarty jak i za Django. poza tym, te role są zasadniczo różne.
*no chyba, że jest to Oscar za całokształt twórczości
To że aktor kopiuje schematy z poprzedniej roli powinno negatywnie oddziaływać na jego kandydaturę. Jeżeli na przykład jakiś aktor perfekcyjnie (ale zawsze identycznie) odgrywa postać policjanta, to nie powinien z tego powodu co roku być obsypywany nagrodami, chyba że w kolejnym filmie zademonstruje nam coś innego, lepszego i interesującego. Waltz pokazuje nam w Django te same sztuczki i chwyty co w Bękartach.
Role różne, ale sposób ich odegrania bardzo zbliżony i o to się rozchodzi.
Zresztą jego rola była, jak dla mnie, pierwszoplanowa przy niemal niemej roli Foxxa. SLJ był za to znakomity. Nie widziałem ról De Niro i Hoffmana, ale Tommy Lee Jones i Alan Arkin nie mieli wcale dłuższych ról od Samuela L. Jacksona, a zostali nominowani.
A co to ma do rzeczy? Hopkins w "Milczeniu owiec" miał kilka scen, a dostał Oscara za rolę pierwszoplanową. Akademia chyba nie nominuje ludzi za ilość minut na ekranie.
W przypadku Waltza nie chodzi mi nawet o długość występu, ale o faktyczną wagę tej roli. Jego postać była inicjatorem wszelkiej akcji w filmie, oczywiście do momentu... A co do SLJ to ktoś sugerował, że jego występ był za krótki, aby Akademia uwzględniła go w nominacjach, a ja właśnie uważam, że to nie ma znaczenia.
jasne, że nie ma znaczenia skoro taka Hathaway, która w 2 godzinnym filmie pojawiła się na może 15 minut i generalnie zbytnio nie wysiliła - otrzymała Oscara.
To się zdarza strasznie często. Chodzi mi o takie kuriozalne sytuacje. "Ojciec chrzestny" - Pacino miał nominację za drugi plan, a Brando za pierwszy. To tak z pamięci, bo takich sytuacji było więcej. Choćby właśnie Hopkins, który był chyba nominowany jako aktor pierwszoplanowy chyba tylko ze względu na to jak zagrał, a nie ze względu na faktyczną wagę granej przez niego postaci.
Na początku się z tobą nawet bym zgodził... ale po przemyśleniu... Wydaje mi się że zasłużył. Niech teraz gra jak najwięcej pierwszoplanowych ról
Niby Waltz zagrał świetnie, ale prawie ta sama rola z małymi kosmetycznymi zmianami. Zagrał świetnie, uratował troszkę film ale diCaprio to już naprawdę się należało, o Samuelu nie wspomnę. W ogóle w tym roku dziwne te Oscary. W życiu bym nie pomyślał że Jennifer dostanie statuetkę. Ona jeszcze ma czas, Riva powinna dostać.
zauwaz, ze w tym roku nominacje dla najlepszej aktorki byly naprawde slabe i wedlug mnie liczyly sie tylko wlasnie jennifer i riva.
Ale Jennifer jest młoda jeszcze, ma jeszcze szanse. Liczę tylko że jej się w dupie za przeproszeniem nie poprzewraca.
no, ale nie ocenie sie pod wzgledem wieku i tego czy ktos w przyszlosci moze zdobyc oskara, Riva dostala BAFTA wiec znowu az tak niedoceniona nie jest
Widać, wystarczy raz stworzyć genialną postać a później odtwarzać jej wariacje i deszcz nagród gwarantowany. Czekam na kolejny film Tarantino w którym zagra Waltz tworząc mieszanką Landy i dr Schultza, Masakra jakaś, normalnie.
Zaproponuj okulary także połowie użytkowników zabierających tu głos oraz redakcji filmweba.
Ja w ramach rewanżu polecam rekolekcje filmowe, zdjęcie klapek z oczu albo w najgorszym razie jakiegoś dobrego okulistę.
nosze jedne z najdrozszych soczewek dostepnych na rynku, kosztuja fortune i sprawuja sie dobrze. rekolekcje filmowe? a ty co? znawca kina jestes? po twoim profilu nikt by sie nie domyslil ;)
Jest pewna "zasada" najlepiej zagrane role to takie w których aktor gra "prawie" siebie samego z życia codziennego i nie musi w sobie nic zmieniać lub ma ogromne predyspozycje do grania określonych cech charakteru danej postaci. Właśnie takim przykładem jest Waltz i Robert Downey jr.
Waltz zagrał genialnie praktycznie tą samą postać w bękartach i Django a Downey jr. w Iron manie i Sherlocku Holmsie.
Niech gra samego siebie, ale nie dostaje za to statuetek, bo to obraża pracę jaką wykonali DiCaprio, Jackson czy Hoffman tworząc kreacje zupełnie inne niż mieli dotychczas w swoim dorobku.
kompletnie sie z Toba nie zgadzam. Jedyne podobienstwo miedzy rolami z Django i Bekartów to oczywiscie to ze obie role odtwarza Waltz, czyli ten sam czlowiek. Nie interesuje mnie to ile kto ma oscarow na swoim koncie. Waltz wygral po prostu zasluzenie i juz. A tak wogole to De Niro ma 2 oscary. A co do Hoffmana to on ma 45 lat i na koncie 1 oscara plus 3 nominacje wiec to malo?