Mnie dziwi jedna rzecz: Scorpionsów na chwilę obecną (06. 03. 2011) oceniło jedynie dziewięćdziesiąt osób. Czy tak niewielu użytkowników otarło się prawdziwą muzykę? A ciekawe jak dużą popularność mają te wszystkie nastoletnie gwiazdki, które zgasną zanim jeszcze będą miały szanse na dobre zabłysnąć i zapisać się w historii. Dobrze chociaż, że inne zespoły o podobnej renomie cieszą się większym zainteresowaniem...

NIe ukrywam, że wcześniej znani mi byli w zasadzie niemal wyłącznie dzięki "Wind of change" (no i może jeszcze "Like A Hurricane"), ale to, czego doświadczyłem słuchając (na razie wyłącznie z sieci) krążka "Return to forever" spowodoowało niemały opad szczęki - nie wiedziałem, że potrafią tak genianie grać :-). Toć to hardrock w najlepszym wydaniu (jak dla mnie) :-). Teraz właśnie z moich głośnikow płynie Stig in the tail, a z niego kawałek "No Limit", albo taki "Rock Zone" - no żesz kurczesz ;-) toż to porządny kawałek mięcha - takiego grania, takich boskich dźwięków wypływających spod palców "wioślarzy", przesterowane dżwięki - tego bym się w najśmielszych snach po nich nie spodziewał! OK - może zbyt krótko żyję na świecie, mało wiem, ale nie mogę wyjść z szoku. Jest tu oczywiście taka "pościelówa" :-) z jaką kiedyś mi się wyłącznie kojarzyli - "Lorelei" ale reszta...

Jak nie zawitam do sklepu, by kupić oba krążki to jestem Chińczykiem (nie obrażając tego narodu) :-)