Recenzja filmu

Drapacz chmur (2018)
Rawson Marshall Thurber
Dwayne Johnson
Neve Campbell

Płonący wieżowiec

Johnson stara się wyciągnąć z niedopracowanego scenariusza ile się da, ale to niestety za mało. Jego aktorskie wyczyny nie robią na widzu większego wrażenia, a za to ogromnie rozczarowują, jak
Dwayne Johnsonto aktor, który naprawdę ma swoje przysłowiowe "pięć minut". I pomyśleć, że zaczął, tak jak wielu przed i po nim, od maleńkiej rólki w "Mumia powraca", która zapewniła mu oddzielny film "Król Skorpion". Teraz, co roku na ekranach kin gości po kilka filmów z jego udziałem i każdy z nich ściąga przed ekrany rzesze fanów. Bo i po prawdzie aktor wpasował się w gatunek, który widzowie kochają szczególnie. Kolejne części "Szybkich się wściekłych", "San Andreas", czy całkiem niedawno "Rampage: Dzika furia", to tylko niektóre. Jednak ostatnio wydaje się, że aktorowi czegoś zaczęło brakować. Widać to było już w ostatnim wymienionym filmie, a potwierdziło najnowszym - "Drapaczu chmur".



Były komandos Will Sawyer (Johnson), prowadzi obecnie małą firmę, zajmującą się zabezpieczeniami i ochroną. Od tragicznego wypadku udało mu się ułożyć życie: ożenił się z lekarką wojskową Sarah (Neve Campbell, "Krzyk"), z którą ma dwoje dzieci: Georgię (McKenna Roberts) i Henry'ego (Noah Cottrell). Pewnego dnia otrzymuje niezwykłe zlecenie - musi ocenić system bezpieczeństwa największego na świecie drapacza chmur "Perłę", będącą własnością miliardera Zhao (Chin Han, "Ghost in the Shell"). Wspólnie z rodziną przyjeżdża do Hongkongu. Niespodziewanie budynek zostaje przejęty przez grupę terrorystów, na jednym z wyższych pięter wybucha pożar, a Will zostaje uznany winnym całego zamieszania. Sawyer musi nie tylko udowodnić swoją niewinność, ale też ocalić uwięzioną w wieżowcu rodzinę.



"Drapacz chmur" trochę przypomina "Płonący wieżowiec". Tak jak w tamtym filmie wysoki budynek staje w ogniu. Różnica polega na tym, że "Wieżowiec" niósł za sobą pewne ostrzeżenie: nie należy bezgranicznie wierzyć technologii. Tam wieżowiec staje w płomieniach z powodu wadliwej instalacji, założonej przez niekompetentnego i pazernego człowieka. "Drapacz..." jest w zasadzie zbudowany na tej samej konwencji. "Perła" jest naszpikowana najnowocześniejszymi systemami ochronnymi, ma być najwyższym i najbezpieczniejszym budynkiem na świecie. Jednak to nie on tu zawodzi, ale sam człowiek. Jak się okazuje Zhao dla jej zbudowana, zadarł z nieodpowiednimi ludźmi, a ci w ramach zemsty decydują się ją zniszczyć. Powody tak żałosne, że szkoda było tracić czas widza i aktorów.



Johnsonstara się wyciągnąć z niedopracowanego scenariusza ile się da, ale to niestety za mało. Jego aktorskie wyczyny nie robią na widzu większego wrażenia, a za to ogromnie rozczarowują, jak każdy po kolei kładzie go na łopatki. Aktor sprawia wrażenie, jakby nie dokończa docierało do niego to, co się dzieje. Cały czas ma się uczucie, że nie przykłada się do tego, co robi i wygląda na zmęczonego już samym pojawieniem się na ekranie. To kładzie się cieniem na całym jego graniu, a tym samym i na całym przedsięwzięciu. To nie jest Johnson, którego tak dobrze znają widzowie z innych jego ról.



Dużo lepiej od niego sprawdzają się tu kobiety:Neve Campbell- jego filmowa żonaiHannah Quinlivan- jako morderczyni Xia. Pierwsza jest sprytna i inteligentna. To ona naprowadza policję na właściwy trop, zna japoński, myśli logicznie i z wyprzedzeniem, a do tego wszystkiego potrafi dokopać kilku zbirom, którzy ośmielili się podnieść rękę na nią i jej dzieci. Drugiej okrucieństwa i sprawności w zabijaniu, pozazdrościłby niejeden zabójca. I to w dużej mierze im "Drapacz chmur" zawdzięcza jaką, taką formę.



Dużym plusem jest też sam wieżowiec. Spece od efektów zadbali, aby budynek przyciągał uwagę widza. Już sam kształt "Perły" jest nietypowy, ale to akurat w mojej opinii jest plusem. Kolejnym są wnętrza: nieprzeładowane, ładne, duże i jasne. Niestety dostajemy za mało czasu, aby móc nacieszyć nimi oczy, bo już za chwilę, okazuje się, że dostaliśmy wadliwy produkt, który pomimo najlepszych zabezpieczeń, daje się łatwo opanować. A wszystko po to, aby panDwayne Johnsonsię nie popisał.



"Drapacz chmur" dlaDwayne'a Johnsonaraczej nie będzie się mógł zaliczyć do najbardziej udanych występów. Aktor jest tu bardziej niemrawy niż proteza jego bohatera. Na koniec rozpaczliwie rozgląda się za swoją żoną, szukając u niej wsparcia wśród naciskających go dziennikarzy. Johnson nawet nie próbuje tu czegokolwiek robić. Wiadać u niego przemęczenie i zniechęcenie. Jego Will jest równie wypalony co, tytułowy drapacz. Proponowałabym, aby na jakiś czas odpuścił sobie robienie kilku filmów rocznie i porządnie odpoczął. Bo coś mi się wydaje, że film oglądałoby się o wiele lepiej, gdyby za ratowanie budynku zabrała się jego filmowa żona.

1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Wysoki, nowoczesny budynek okupowany przez grupę uzbrojonych po zęby nikczemników i stawiający jej czoła... czytaj więcej
"Drapacz chmur" jest typowym przykładem wakacyjnego kina akcji. Myślę, że głównym powodem, dla którego... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones