Recenzja filmu

Dyniogłowy (1988)
Stan Winston
Lance Henriksen
Joseph Piro

Czy mam się bać?

Są takie miejsca na kuli ziemskiej, w które zapuszczają się na własną odpowiedzialność jedynie najodważniejsi turyści. Nie znajdziemy ich w folderach biur podróży, a znamy je jedynie z opowieści
Są takie miejsca na kuli ziemskiej, w które zapuszczają się na własną odpowiedzialność jedynie najodważniejsi turyści. Nie znajdziemy ich w folderach biur podróży, a znamy je jedynie z opowieści śmiałków, którym udało się wrócić. Himalaje, amazońska dżungla, Antarktyda to tylko jedyne z nich. Jednak na podstawie horrorów rodem z USA można sądzić, że najniebezpieczniejszym miejscem na Ziemi jest amerykańska prowincja. Najczęstszymi gośćmi zapomnianych miasteczek i wsi USA są młodzi, naiwni, spragnieni dobrej zabawy Amerykanie. Nie inaczej jest w kultowym w pewnych kręgach horrorze "Dyniogłowy".

Ed Harley (Henriksen) w dzieciństwie był świadkiem przerażających scen z udziałem tytułowego demona zemsty, jednak gdy spotykamy go po kilkudziesięciu latach już jako dorosłego mężczyznę, nie spodziewa się, że koszmar z młodości powróci. Ed mieszka ze swoim małym synem i psem i prowadzi przydrożny sklepik. Pewnego dnia spokój wsi zakłóca przyjazd młodych motocyklistów chcących poszaleć na bezludnych stepach prowincji. Cała zabawa kończy się jednak wraz z nieszczęśliwym wypadkiem, w którym potrącony zostaje syn Eda. Harley poprzysięga zemstę, a żeby ją spełnić, pójdzie prosić o pomoc znającą czarną magię wiedźmę.

Fabuła zapowiada się więc całkiem interesująco. Jednak na ciekawym pomyśle się kończy. Mamy w "Dyniogłowym" wszystko, co drażni w tego typu produkcjach, czyli słabe aktorstwo, nielogiczność scenariusza, stereotypowe postacie robiące wszystko wbrew zdrowemu rozsądkowi. Wymienione cechy są jednak niejako nieodłącznymi elementami gatunku, więc fanom nie będą one przeszkadzały i można by je spokojnie pominąć w ocenie. Niewybaczalną wadą filmu jest natomiast przebieg i tempo całej akcji. Dyniogłowego (choć kostium wykonany naprawdę bardzo dobrze) nie sposób się bać. Jego pojawianie się na ekranie nie wywołuje w oglądającym żadnych emocji, a sposób, w jaki eksterminuje swoje kolejne ofiary, jest wręcz komiczny. Jedynym plusem filmu może być odtwórca roli Eda Harleya, czyli Lance Henriksen. Aktor znany ze współpracy z Jamesem Cameronem czy z głównej roli w serialu "Millenium", całkiem wiarygodnie odtwarza swoją postać, a już sama jego obecność może być dla niektórych argumentem, aby film jednak zobaczyć.

"Dyniogłowy" w porównaniu z innymi licznymi horrorami z lat 80. wypada naprawdę blado. Film jest reżyserskim debiutem Stana Winstona, legendarnego już specjalisty od efektów specjalnych. Trzeba sobie powiedzieć szczerze, że jest to debiut nieudany, co musiał również zauważyć reżyser, bo karierę na tym stanowisku zakończył po swoim drugim filmie.  Odpowiadając natomiast na pytanie bohaterki zadane w jednej z pierwszych scen filmu: "Czy mam się bać?", możemy śmiało odpowiedzieć: "Nie, bo nie ma czego". 
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Noc. Na pewnej farmie trzyosobowa rodzina szykuje się do pójścia spać. Jakaś groza wisi w powietrzu.... czytaj więcej
"Dyniogłowy" podzielił niestety los wielu filmów w tym gatunku z lat 80. - odszedł w zapomnienie. Moim... czytaj więcej
Lata 80. dla fanów horrorów są szczególnie dobrym okresem, gdyż wtedy powstało wiele ikonicznych wręcz... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones