Recenzja filmu

Dyniogłowy (1988)
Stan Winston
Lance Henriksen
Joseph Piro

Mściwe monstrum

"Dyniogłowy" podzielił niestety los wielu filmów w tym gatunku z lat 80. - odszedł w zapomnienie. Moim zdaniem niesłusznie, bo to jedna z ciekawszych pozycji kina grozy tamtych lat. Motywem
"Dyniogłowy" podzielił niestety los wielu filmów w tym gatunku z lat 80. - odszedł w zapomnienie. Moim zdaniem niesłusznie, bo to jedna z ciekawszych pozycji kina grozy tamtych lat. Motywem filmu, wielokrotnie zresztą powielanym, jest zemsta. Głównym bohaterem jest Ed Harley (Lance Henriksen), który w dzieciństwie widział, jak legendarny potwór, zwany Dyniogłowym, zamordował mężczyznę, który był "naznaczony". Dziś Ed wiedzie spokojne życie, samotnie wychowując swego synka Billy'ego. Wszystko się zmienia, gdy w miasteczku zatrzymuje się grupka młodzieży. Niebawem Billy zostaje śmiertelnie potrącony przez jednego z motocyklistów, a młodzi ludzie szybko uciekają z miejsca wypadku. Zrozpaczony ojciec poprzysięga im zemstę. W tym celu wybiera się w głąb lasu, gdzie mieszka wiedźma Haggis. Za prośbą Eda wskrzesza ona Dyniogłowego. Od tej pory monstrum pałające żądzą krwi błyskawicznie przystępuje do realizacji krwawego dzieła. Gdy dochodzi do pierwszych mordów, Ed zaczyna żałować swojej decyzji i postanawia powstrzymać demona... Z filmem tym miałem do czynienia już dawno temu. Pamiętam, że wówczas wywołał na mnie ogromne wrażenie. Czasy się jednak zmieniają, a horror ten już nie straszy jak kiedyś. Mimo wszystko charakterystyka potwora stoi na naprawdę wysokim poziomie. Sam klimat filmu jest niewątpliwie jego bardzo mocną stroną. Spowite mgłą lasy potęgują napięcie, które wraz z pojawieniem się Dyniogłowego osiąga punkt kulminacyjny. Stan Winston, co ważne, nie pozwala się widzowi nudzić. Przez cały czas coś się dzieje, jest dużo akcji. Jednak, czym byłby ten film bez Lance'a Henriksena? Doskonale odegrał on swoją rolę − najpierw jako kochający ojciec, później szukający zemsty desperat. Zresztą nie bez powodu został nominowany w kategorii najlepszego aktora. Również Stan Winston otrzymał nominację za najlepszą reżyserię, a sam film − za najlepszy horror. O ile wspomniany Lance Henriksen zagrał koncertowo, o tyle nie można tego powiedzieć o reszcie obsady, która w dużej mierze składała się z mało doświadczonych aktorów. Ich gra była niestety bardzo sztuczna. Wykreowane przez nich postacie pozostawały widzowi obojętne i z pewnością na dłużej w pamięci nie pozostaną. Efektów gore próżno tu szukać. Winston postawił nacisk na klimat, a nie na hektolitry krwi. Uważam, że to kolejny atut filmu. Jak to w tego typu produkcjach bywa, zakończenie jest łatwe do przewidzenia, a całość wydaje się mało ambitna. Film ten na pewno w żaden sposób nie jest w niczym nowatorski, ale mimo wszystko od początku do końca ogląda się go ze sporym zainteresowaniem. "Dyniogłowy" to solidnie wykonany horror, który nie pozostawi nikogo obojętnym, jednak póki co na stałe do klasyki gatunku raczej nie wejdzie. Mimo wszystko uważam, że warto poświęcić mu trochę czasu, choćby dlatego, aby mieć wyrobione własne zdanie. Jak na debiut reżyserski Winston spisał się naprawdę bardzo dobrze.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Noc. Na pewnej farmie trzyosobowa rodzina szykuje się do pójścia spać. Jakaś groza wisi w powietrzu.... czytaj więcej
Są takie miejsca na kuli ziemskiej, w które zapuszczają się na własną odpowiedzialność jedynie... czytaj więcej
Lata 80. dla fanów horrorów są szczególnie dobrym okresem, gdyż wtedy powstało wiele ikonicznych wręcz... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones